Dane z rynku mówią nam jedno.
W 2018 roku wielkość ryku nowych ciągników rolniczych oscylowała na poziomie 8 860 (pamiętajmy, że aż 1061 ciągników dilerzy musieli zarejestrować na siebie)*. A wśród nich najczęściej wybierany był New Holland. W ciągu tych samych dwunastu miesięcy sprzedano prawie dwa razy więcej, bo aż 16 661 sztuk ciągników używanych (zdecydowana większość była importowana, tylko 14 proc. „używek” pochodziło z rodzimego rynku). Z nich najchętniej rolnicy sięgali zaś po Massey Fergusona**.
Polacy bardzo chętnie inwestują w ciągniki z drugiej ręki. Przemawia za tym wiele praktycznych argumentów z jednym naczelnym – cena. Nikomu nie trzeba tłumaczyć, jak bardzo trzaśnie po kieszeni nówka, a ile taki maszynowy second hand. Wiadomo, każda z opcji a swoje wady i zalety.
Nowy silnik, nowa kabina, nowe podzespoły, nowy świat. A jak ktoś może sobie pozwolić, to jeszcze dodatkowe ekrany dotykowe, lodówka, skórzany fotel. Pracuje się jakoś przyjemniej. Niby pięknie. Widząc jednak raporty sprzedaży maszyn nowych i używanych oraz słuchając – niekiedy bardzo różnych – opinii rolników na temat rozwiązań technologicznych w nowoczesnych ciągnikach, zastanawiam się, ile osób zdecydowałoby się na zakup nowej maszyny. Narzeka się przecież na naszpikowane elektroniką kabiny, które są (ponoć – nie dotarłam niestety do badań na ten temat) bardziej awaryjne, a samo podłączenie ciągnika do komputera to koszt 2 tysięcy złotych w górę. Plus oczywiście sama naprawa. Kto ma na to czas, kto ma na to pieniądze, kto ma na to cierpliwość? Ile w tym narzekania na coś, czego nie możemy mieć, a ile realnej niechęci do przesadzonego przepychu maszyn, których nadrzędnym celem jest funkcjonalność i niezawodność?
I tu pojawiają się tak ukochane w naszym kraju maszyny z drugiej ręki. Jasne, cena odpowiednio niższa. Jest małe ale. Nie wiemy, jaką dokładnie historię ma za sobą nasz przyszły kompan tak bardzo przecież wymagających prac. Hm… Na pewno? Po pierwsze mamy cały pakiet informacji – rocznik, przebieg, książka serwisowa. Nikt nie wyda też kilku albo kilkudziesięciu tysięcy złotych nie widząc traktora wcześniej. Dzięki oględzinom zyskujemy szereg dodatkowych informacji. Widzimy, sprawdzamy, weryfikujemy. Na koniec dnia wszystko wyjdzie w pracy jak zawsze. Możemy jednak skutecznie minimalizować ryzyko wystąpienia usterek. W końcu maszyna może używana, ale przecież też kosztuje sporo.
Jeśli zastanawiacie się, gdzie można znaleźć dobre maszyny – jest takie miejsce w sieci, które gromadzi dla Was najlepsze oferty maszyn. Odsyłam Was na stronę Tradus.pl. Znajdziecie tam sporo maszyn rolniczych, a jeśli ktoś ma jeszcze większe (dosłownie i w przenośni 😀 ) potrzeby – także ciągniki transportowe i maszyny budowlane.
U mnie do kupna pierwszej maszyny jeszcze trochę zostało. Z ogromnym zainteresowaniem przyglądam się temu, co dzieje się na rynku w 2019 roku. Nasza sympatia do maszyn używanych nie słabnie. Jeśli wy w tym roku planujecie inwestycje w park maszynowy, dajcie znać. Jestem ciekawa, nad czym się zastanawiacie, co bierzecie pod uwagę i co decyduje o ostatecznym zakupie.
Na wasze wiadomości czekam pod adresem: magda.urbaniak@tractormania.pl.
Partnerem tego wpisu jest firma Tradus.
* dane: AgroFakt.pl ** dane: Farmer.pl