Wyczuwam przepaść. Społeczną, geograficzną, nawet mentalną pomiędzy osobami zaangażowanymi i resztą świata. Pytanie, skąd się wzięła i jakim cudem istnieje w XXI wieku.
To nawet nie jest temat na artykuł. To temat na całą kampanię edukacyjną. Od czegoś jednak trzeba zacząć, prawda?
Przyznam, że mimo jasnych przesłanek, nie wiem, dlaczego powstała taka przepaść komunikacyjne pomiędzy mieszkańcami miast i wsi, pracownikami rolnictwa. Być może powodów należy szukać już w XVIII wieku (albo i wcześniej), kiedy to osoba pracująca na roli była postrzegana jako gorsza od tej, która miała możliwość brylować na salonach. Wtedy i przez kolejne wieki, praca na wsi postrzegana była jako ta mało skomplikowana, ale ciężka, wykonywana przez osoby bez wysokiego wykształcenia. Takie wyobrażenie pozwalało szlachcie i wszystkim bliskim jej warstwom społecznym na postrzeganie się jako lepsza pod każdym względem.
Jak jest dzisiaj?
Przez ostatnie 150 lat w rolnictwie nastąpiło więcej zmian niż w całym jego rolnictwie (a jest to najstarszy dział gospodarki na świecie). Wprowadzona została mechanizacja. Człowieka i konia zaczął zastępować ciągnik rolniczy. Na początku napędzany parą, dziś sterowany z poziomu aplikacji. Naszpikowany technologią podobnie jak kombajny, maszyny do hodowli i uprawy.
Nie zmieniła się jedna kwestia. Wciąż to dzięki rolnictwu mamy co jeść. Możemy żyć i funkcjonować.
Przejmujemy się, czy coś jest eko, vege, vegan, pozbawione GMO, glutenu. Dbamy o jakość posiłków, ale tak naprawdę nie mamy zielonego pojęcia, jak zostały wyprodukowane. Nie wiemy, czym różni się pszenica od żyta, ani jak to się dzieje, że ziarno trafia do ziemi, a potem jako chleb na nasz talerz.
Nie chodzi nawet o to, że mamy się zagłębiać w szczegóły technolgiczne, badać skład środków ochrony roślin czy wkuwać potencjalne fazy rozwoju roślin i zwierząt. Chodzi o zatrzymanie się na moment. Zastanowienie się kto to zrobił, ile i jakiej pracy na to poświęcił. Refleksję, jak powstają produkty, które są dla nas absolutnie niezbędne. I oby ta refleksja prowadziła do poszukiwania informacji, edukacji.
Kluczowe jest za to zrozumienie i docenienie ludzi, którzy walczą z pogodą, żywiołami, (a co za tym idzie) czasem i finansami, abyśmy zawsze mieli zagwarantowane bezpieczeństwo.
Doskonale zdaję sobie sprawę, że rolnictwo jak każdy inny obszar, nie jest pozbawiony wad (ludzi i systemu). Myślę jednak, że wyobrażenia i brak wiedzy czym jest dzisiaj rolnictwo oraz jak wykształceni i nowocześni jego przedstawiciele jest strata dla tych, którzy je powielają.
Co zatem można robić?
Jak wspierać rolnictwo i polskich rolników? Oprócz łamania stereotypów poprzez szukanie zweryfikowanych informacji stawiać na produkty lokalne. Wybierać to, co polskie w trakcie każdych zakupów. Szukać naszych (a przez to najlepszych) warzyw, owoców, mięs, jajek, miodu, mleka, mięsa… To nie tylko smaczniejsze, ale też zdrowsze. Czynimy tym samym dobrze sobie, bliskim, ale też ludziom, którzy dostarczyli nam te produkty.
Niech rok 2019 będzie rokiem stawiania na polskie produkty od polskich rolników.
Niech będzie czasem, kiedy dowiemy się więcej o samym rolnictwie. A ci, którym wyda się to interesujące, będę dostarczać więcej informacji o technologiach, super nowoczesnych rozwiązaniach. Bez naciągania faktów. Tylko zweryfikowane informacje o tym, co dzieje się w rolnictwie. Zapewniam tych, którym wydaje się, że rolnik to prosty wyrobnik w kaloszach, że ogromnie się mylą. Że rolnicy i rolniczki zakresem wiedzy przeskakują miastowych o kilka długości. Nie jest jednak moim celem pokazywanie czyjejkolwiek wyższości i niższości, a zakopanie różnic w naszej mentalności. Wszyscy tak naprawdę mamy przecież wspólny cel: żyć i pracować wśród ludzi. I być przez tych ludzi docenianym.
Zapraszam Was do odkrywania czym są ciągniki rolnicze, kombajny, życie i praca na wsi.
Dla mnie ta przygoda trwa prawie 5 lat i z czasem staje się coraz bardziej fascynująca. 🙂