Szczęśliwy człowiek, dla którego praca jest prawdziwą pasją, a jej wykonywanie przyjemnością. Odważnie realizuje misję, do której zachęca wszystkich rolników. Poznajcie Marcina Musiałczyka, pszczelarza.
Marcina znalazłam na Facebooku. Założył profil „Ratuj Pszczoły”. Pokazuje zdjęcia z własnej pasieki, organizuje konkursy, prezentuje gatunki i zwyczaje pszczół. Stara się zachęcić do ich ochrony. Misja szlachetna, a cel istotny dla nas wszystkich – przetrwanie.
Zaskakujący początek
Historia z pszczelarstwem zaczęła się nawet dość zabawnie. – Miałem wtedy 13 lat. Zapytałem kolegę, czy mógłby odstąpić rodzinę z pasieki jego dziadka. Zgodził się, miał ją przywieźć następnego dnia. Trochę się jednak pospieszył i jeszcze tego samego wieczoru był u mnie. Drzwi otworzyła moja mama. Przed nią stał chłopak, który mówi, że przywiózł nam pszczoły. Mama była w szoku – śmieje się Marcin. Na początku nie miał doświadczenia. Znajomi, którzy mieli już pszczoły, wspomogli go podstawowym narzędziami i doświadczeniem. I tak zaczęła się przygoda, która stała się sposobem na życie.
Od strachu do miłości jeden krok
– Na początku trochę bałem się pszczół. Nasze pierwsze spotkanie poszedłem ubrany po zęby. One i tak przedarły się pod ubranie, ja uciekłem w popłochu. Później było już dużo lepiej – opisuje Marcin. Wsparcie merytoryczne innych pszczelarzy sprawiło, że jego pasieka rozrosła się szybko do 30 pszczelich rodzin. Wtedy jednak pojawiły się problemy z sąsiadami, którzy po prostu bali się użądlenia. Młody pszczelarz wpadł na pomysł, że przeniesie swoją pasiekę pod Wrocław a ze stacjonarnej przemianuje ją na wędrowną. – Tam pszczołom jest bardzo dobrze. Mają teren pełen miododajnych roślin, jest spora bioróżnorodność przez cały sezon – opowiada. A trzeba zaznaczyć, że rodzina pszczela ma bardzo duże zapotrzebowanie na pokarm: ponad 80 kg miodu na własny użytek w ciągu roku. W przyszłości Marcin chce kontynuować wzbogacanie łąk (w których dominuje trawa) w rośliny kwtinące, w swojej okolicy – różnorodność jest bowiem najważniejsza.
Moment przełomowy i trudne decyzje
Marcin założył profil na Facebooku po jednym wydarzeniu, które mocno zaważyło na jego pasiece. Przełom to utrata niemal całego dobytku – z 50 rodzin zostało tylko 9. – Przyszedł moment zwątpienia, ale silna wola dały mi siłę, aby odbudować pasiekę – wspomina młody pszczelarz. – Za każdym razem, gdy pszczoły są słabe albo umierają, jest to bezpośrednio lub pośrednio wina pszczelarza. On za nie odpowiada i o nie dba. W zeszłym roku bardzo wcześnie przyszedł okres rozwojowy pszczół, za późno zastosowałem leczenie zasadnicze przeciw warozie. Mogłem to przewidzieć, ale anomalie pogodowe utrudniają nam prognozowanie prac i prowadzenie zabiegów – przyznaje. Choć uważa, że malejące populacja pszczół może mieć różne przyczyny, Marcin postanowił działać na rzecz swoich, ale też innych pszczołowatych.
Dlaczego pszczoły są takie ważne?
Pszczoły nie mają lekkiego życia – one potrafią zapracować się na śmierć – mówi Marcin. Dodatkowo, są bardzo wrażliwe na wszelkie infekcje, warunki pogodowe, opryski. Obecnie populacja owadów zapylających maleje w zastraszającym tempie. Powodem jest także postęp technologiczny – coraz większe miasta i uprawy rolne, coraz mniej roślin. Pszczoły albo nie mają z czego zbierać nektaru, albo latają po niego bardzo daleko i padają z wycieńczenia. Oprócz tego dobijają je bardzo zmienne warunki pogodowe, szybko zmieniające się pory roku co zaburza rozród i rozwój pszczelich rodzin. Pszczół nie tylko jest mniej, ale tez są słabsze. Mniej odporne na patogeny. Nie mają siły się same bronić. Nie bez powodu ktoś powiedział, że kilka lat po tym, jak wyginą pszczoły, wyginie także nasz gatunek. Dlaczego? Pszczoły nie tylko dostarczają miodu, ale zapylają rośliny, drzewa, kwiaty, owoce. Dzięki nim są one pełne, soczyste i jest ich po prostu wystarczająco dużo.
Jak rolnicy mogą uratować pszczoły?
Nie tylko pszczelarze mogą wspierać ochronę pszczół. Rolnicy też mają w tym bardzo ważną rolę. Ważne jest, żeby przestrzegali przepisów odnośnie oprysków – składników pestycydów i pory ich wykonywania. Istotne, aby opryski były robione po zmroku. Wieczorem pszczoły wracają do ula, bardzo łatwo je wtedy zatruć. – Rolnicy raczej wiedzą, czy w ich pobliżu są pasieki, i jak należy uważać, aby im nie zaszkodzić – zaznacza Marcin. Dzikim pszczołom mocno szkodzi też wypalanie traw. Jak tłumaczy – mitem jest to, że ten proces użyźnia glebę. Wręcz przeciwnie, to jej bardzo szkodzi, ponieważ niszczy się pożyteczną florę gleby. Wtedy właśnie patogeny chorobotwórcze mają idealne warunki do rozwoju, banalnie – z braku konkurencji. Oprócz tego, w trakcie wypalania mnóstwo pszczół, trzmieli i innych zwierząt ginie.
Jak można pomóc pszczołom w mieście?
Sadzić kwiaty, wszędzie gdzie się da. Na balkonach, w ogródkach miejskich, dzialkowych, również w przestrzeni miejskiej. Pszczoły bardzo chętnie skorzystają z tego dobrodziejstwa i odwzajemnią się pysznym miodem. Idealne są też zielone dachy czyli ogrody na dachach. – To przynosi korzyść nie tylko samym pszczołom, ale bezpośrednio ludziom, w lecie roślinność obniża temperaturę nawet do 10 stopni! – zauważa pszczelarz.
Co jeszcze można zrobić? Kupować miód, warzywa i owoce polskiego pochodzenia. Najlepiej od rolnika, nie z supermarketu. To wymaga nieco więcej wysiłku, ale dostajemy produkt dużo wyższy jakościowo, pewny i mający o niebo lepszy smak i wartości odżywcze. Każdy pszczelarz ma swoją własną jeśli nie etykietę, to na pewno pieczątkę, która potwierdza oryginalność sprzedawanego przez niego miodu. Taki słoik to mnóstwo wartości odżywczych. To pyszny smak i wartości lecznicze.
Z ratowania pszczół płyną same korzyści. Pamiętajmy o tym. Od nas nie wymaga to wiele wysiłku, a każda czynność przyniesie profity nam samym. Pomóżmy pszczelim rodzinom, z pewnością odwdzięczą się nam po stokroć.
Więcej informacji o samym pszczołach i sposobie ich ratowania znajdziecie tutaj.