Przy okazji Mistrzostw Europy w piłce nożnej, tego ogólnonarodowego poruszenia, zauważyłam ciekawą zależność pomiędzy dwoma z pozoru różnymi dziedzinami.
Lubimy jak coś się dzieje. To całkiem naturalne, że wydarzenia takie jak wybory prezydenta, korek na A4 i mistrzostwa Europy w piłce nożnej wywołują u przeciętnego Kowalskiego falę emocji i niezmodrowaną potrzebę wypowiedzenia się na bieżący temat. Zawodów sportowych tej rangi nikt nie przeoczy. A czy zdajemy sobie sprawę, jakie inne super-wydarzenia mają miejsce całkiem nie daleko i to co roku?
A gdzie w tym rolnictwo?
Zapytacie pewnie. Wielu z nas (ja czasem też!) ma niczym nie pohamowaną chęć wypowiedzenia się na każdy temat. Tak po prostu po to, żeby zabrać głos w dyskusji lub wydać się nieco mądrzejszym. I tu widzę dużą zbieżność pomiędzy mówieniem o piłce nożnej (wyłączam z tej grupy osoby NAPRAWDĘ znające się na tym sporcie) i sytuacją rolników. Oczywiście, aby debatować o tym, co się wyprawia na polskiej wsi też potrzebny jest impuls. Takim będą tu protesty rolników, fala lub brak dopłat, mniejsze lub większe sukcesy polskich marek np. Ursusa. Czytam przy takiej okazji komentarze na forach, wpisy, posty. Nie powiem, zdarzają się osoby które mają pojęcie o czym mówią. Dumne 6 procent tych, którzy zechcieli zabrać głos. Czas to zmienić.
Żniwa 2016
Piłka nożna i rolnictwo mają to do siebie, że w ogólnym postrzeganiu wydają się tak bliskie, że to, co o nich wiemy, wydaje się być niemal całą dostępną wiedzą. I mają coś jeszcze – finał „rozgrywek”. Uważam, że w rolnictwie powinien budzić nie mniej emocji niż te w sporcie. Zawody te są ważne, nie będę polemizować z milionami fanów.
Pytanie jest jedno: dlaczego nie mielibyśmy tak samo kibicować naszym rolnikom?
Żniwa mają miejsce pod koniec lata. Kilka tygodni w trakcie których rolnicy zbierają plony po kilku miesiąciach swojej ciężkiej pracy. Weryfikują gdzie obrodziło najlepiej, co urosło, gdzie stracili. Finał tej akcji jest bardzo istotny dla nas wszystkich – mamy co jeść. Żniwa pozwalają się przekonać ile będzie nas kosztować +/- jedzenie w kolejnych miesiącach, ale przede wszystkim ile kosztowało rolników jego wyprodukowanie. Tu nie ma spalonych, chyba, że zboże słońcem. Karą jednak nie będzie brak jednej bramki. Straty liczone w hektarach. Sędzia, którym jest przyroda potrafi być niesamowicie srogi. Zdarza się, że jest całkiem pobłażliwy, dzięki czemu kombajny mają co robić. Powiecie, że są dożynki, aby uczcić zakończenie sezonu. A może by tak kibicować rolnikom w trakcie jego trwania. I to nie tylko na wsi, ale posłać trochę (lub całkiem sporo) wsparcia z miast i miasteczek? Niech się miastowi dowiedzą, ile kosztuje ta pyszniutka bułka na talerzu. Poświęcenia, nie pieniędzy.
Zdjęcie główne pochodzi ze strony: deere.pl