Strona główna Strzałka Blog Strzałka Zupełnie inna historia miłosna
13/02/2017
Zupełnie inna historia miłosna
Miniatura artykulu

To będzie trochę inna opowieść walentynkowa. Historia zauroczenia, które przerodziło się w poważne uczucie. Nikt się tego spodziwał i nikt nie był na to gotowy.

Pamiętam siebie sprzed pięciu lat

Wydaje się, że to niewiele, ale ja byłam wtedy zupełnie inną osobą. Tak teraz myślę, a różnice pogłębiają się coraz bardziej. Nie miałam wtedy pojęcia o rzeczach, które dziś są moją codziennością. Ograniczałam swoje pole widzenia, a z drugiej strony horyzont zawężali mi ludzie dookoła. Tak mi, jak i wielu moim rówieśnikom. Wielu osobom ode mnie starszym, a na pewno wielu młodszym.

Oto moja historia (brzmi poważnie? powinno!)

Ostatnie lata studiów, praca w agencji reklamowej. Powoli usuwałam przedrostek „junior” z nazwy stanowiska. Chciałam być pełnokrwistym specjalistą do spraw public relations (moja babcia do dzisiaj nie wie, co to właściwie znaczy; to najkrócej zarządzanie komunikacją). Nie miałam jeszcze wielkiego doświadczenia, ale byłam żądna nowych wyzwań. Im większe i poważniejsze, tym lepiej. Nieopierzona, ale dość odważna i pozbawiona strachu przed nieznanym Magda.

box

Tak mi się wydawało

Uwielbiam cytat Wisławy Szymborskiej „znamy się na tyle, na ile nas sprawdzono”. Mój sprawdzian miał właśnie nadejść. Przewartościować myślenie o pracy, a w dalszej konsekwencji o życiu. Dostałam nowy projekt. Nie było przy tym żadnych wstępów, że to być może cholernie trudne zadanie dla kogoś takiego jak ja. To akurat dobrze. Nie wiedziałam, że niektóre rzeczy powinny być dla mnie niemożliwe do wykonania i chyba tylko dlatego je pokonałam. W każdym razie…

Wszystko się zmieniło

magda italia

Wszystko musiałam przemyśleć. Bzdura! Nad niczym nie myślałam. Samo się stało.

Do tej pory moja głowa była po części na uczelni we Wrocławiu, po części na drugiej uczelni w Warszawie i w pracy. W domu było jej niestety najmniej. Zaczęłam wdrażać się w projekt, na który zareagowałam jednym wielkim „o-nie-tylko-nie-to”. A może to było „uciekam-na-pewno-się-nie-uda'”? Ten był styl, rozumiecie moje podejście? Od tej pory zamieniłam wygodny fotel przy biurku na ten w mniej komfortowy samochodzie. Wiele godzin w trasie przez kilka, często kilkanaście dni w miesiącu. Pobudka o świecie, na śniadanie hot-dog, na obiad batonik. Wracając po 20 godzinach na nogach puszczałam w radiu Queen’sów i darłam się z nimi, żeby nie zasnąć za kółkiem. Wszystko po to, aby się z NIM spotkać. Wtedy dlatego, że tak trzeba było.

 

Dlatego na początku nie mogłam się do niego przekonać

Musiałam spędzać z nim wiele czasu. A przecież zupełnie go nie znałam! Nie tylko nie miałam o nim pojęcia, ale też nie bardzo kwapiłam się, aby to zmienić. Po prostu uważałam, że jest nam nie po drodze. I raczej nie będzie (ech, Magda…). Ja studiowałam dyplomację na renomowanej uczelni w stolicy, on nie ruszał się ze swojej wioski na dalej niż kilkanaście kilometrów. Inny świat i inne priorytety. Nie chciałam przyznać się przed sobą, aby wyjść na uprzedzoną, ale nasze historie kompletnie nie grały ze sobą (to podejście jest mi teraz tak obce, że dziś śmiać mi się chce z tamtej mnie). Musiałam wiele poświęcać, aby spędzić z nim dzień. Nie tylko czas i energię, ale dostosować się do jego pracy. To średnio leżało w mojej naturze.

Ale wygrał

Pamiętam moment, kiedy zaczęłam się przełamywać. Byłam na spotkaniu, na którym czułam się niby obco, ale po raz pierwszy dziwnie „jak u siebie”. Wszyscy oczywiście rozmawiali o nim. Rozumiałam już znacznie więcej, ale nadal pojawiały się zdania, które stanowiły dla mnie kod na miarę enigmy. Jednak we mnie coś się przełamało. Chciałam wiedzieć znacznie więcej. Dużo więcej niż przypuszczałam. Nie tylko słuchać, ale zadawać pytania.  Zaczęłam jeździć na nasze spotkania z innym nastawieniem. Wstawanie o czwartej rano było już mniej uciążliwe. Zaczęłam dostrzegać plusy, doceniać każdy moment poza biurem. Wiedzieliśmy się  u niego na wsi, na targach, wystawach, u Dilerów. Aż w końcu sama zasiadłam za jego sterami. Prowadziłam ciągnik rolniczy! Nie zmuszona, nienamawiana. Byłam zachwycona! To były emocje, o które ja, miastowa, nigdy bym się nie posądzała. Zrozumiałam, że milion razy bardziej wolę spędzać czas na wsi niż w Warszawie. Drugi wniosek? Traktory są najlepsze na świecie!!! Ja się po prostu… Zakochałam się w tych maszynach! I zachwyciłam rolnictwem. Kto by pomyślał, prawda?

magda traktor ursus

Moment kulminacyjny nie nadszedł. On wciąż trwa.

Na fali tego zachwytu pomieszanego z zaciekawieniem powstała TRACTORmania. Zawsze miałam kilka zupełnie odległych od siebie zaintersowań. Żadne jednak nie było tak bardzo „nie w moim stylu”. Podkreślam cudzysłów, bo to, co jest typowe dla miastowych, ludzi ze wsi, kobiet, mężczyzn, młodych i starych to wyłącznie budowane przez ograniczenia i konwenanse. Dziś się z nich śmieję, a jednocześnie z nimi walczę. Obserwuję zdziwione, rozbawione, zszokowane twarze ludzi, którym mówię,o czym piszę. Widzę w nich trochę siebie sprzed kilku lat. Mam nadzieję, że dla nich fakt, że kobieta może interesować się maszynami rolniczymi przestanie być taki niedopuszczalny z logicznego punktu widzenia.

To nie moja pasja jest taka wyjątkowa. To fakt, że nie wpisuję się w cudze stereotypy ją taką czyni.

Tak dzisiaj, jak i każdego innego dnia życzę Wam wyzwań, które sprawią, że zmienicie swoje myślenie i powierzchowne wyobrażenia. Nie tylko te dotyczące wsi, traktorów, kobiet, mężczyzn, ludzi z miast czy ze wsi. Przełamujcie swoje bariery myślowe i nie ograniczajcie nigdy innych, kiedy idą pod prąd z tym, co się powinno. Serio. Nawet nie wiecie jakie to ważne.

TRACTORmania powstała po części dzięki ludziom, którzy stoją są za kulisami. Nikt nigdy nie wyśmiał mojego pomysłu, choć wielu wydawał się co najmniej niestandardowy. Miałam i mam ogromne szczęście otaczać się ludźmi posiadającymi otwarte umysły (ślę buziaki. Oni wiedzą, że o nich piszę 🙂 ).  Ja miałam siłę i determinację, oni mieli trzy tony wsparcia, na którym budowałam swoją stronę w sieci.

Życzę Wam zatem wielu kochających i wspierających Was ludzi obok oraz pasji, która sprawi, że codzienność będzie bardziej soczysta.

Wszystkiego dobrego!

magda gif

 

O mnie
O mnie
Nazywam się Magda Urbaniak i z miasta przeniosłam moje serce na wieś. Z miłośniczki miejskiego życia stałam się ambasadorką polskiej wsi. Tworząc program „Agromania” realizuję swoją pasję do rolnictwa. Rusz ze mną w podróż pełną nowych technologii, społecznych zmian oraz codziennej bliskości natury.
Blog
Najnowsze wpisy
Miniatura
13/11/2024
Miejskie ogrodnictwo – mocny argument dla zdrowia
Czytaj więcej Strzałka
Miniatura
05/11/2024
Edukacja rolnicza: korzyści dla całego społeczeństwa
Czytaj więcej Strzałka
Miniatura
28/10/2024
Proste sposoby na własne dżemy i konserwy zrobią z ciebie mistrza domowych przetworów
Czytaj więcej Strzałka
Miniatura
23/10/2024
Zieloni strażnicy czystego powietrza: Jakie rośliny wybrać do domu?
Czytaj więcej Strzałka