Moim gościem jest Matylda Mokrzyś, która opowie o powodach tej decyzji, wyzwaniach oraz o tym, jak wiejska codzienność wpłynęła na jej rodzinę, a szczególnie na dzieci.
Decyzja o wyprowadzce z miasta
Matylda Mokrzyś i jej mąż od dawna marzyli o życiu z dala od miejskiego hałasu. Warszawa, choć pełna możliwości, nie dawała im spokoju, którego szukali. Przytłaczający zgiełk i ciągły pośpiech sprawiły, że zaczęli myśleć o zmianie. Gdy znaleźli idealne miejsce – dom z pięknym ogrodem – decyzja zapadła szybko. Dla Matyldy, która od dziecka marzyła o wiejskim życiu, przeprowadzka była naturalnym krokiem.
Zdecydowali się na wieś, ponieważ zarówno Matylda, jak i jej mąż, szukali miejsca, które będzie sprzyjać ich pasjom. Wieś pozwala na życie w bliskości z naturą i zwierzętami, co w mieście było trudne do zrealizowania. Matylda przyznała, że to właśnie przestrzeń i cisza były tym, czego najbardziej potrzebowali, aby odnaleźć spokój w codzienności.
Zalety życia na wsi
Życie na wsi dało Matyldzie i jej rodzinie coś, czego miasto nie mogło zapewnić – przestrzeń, spokój i bliskość natury. Otoczenie pełne zieleni, możliwość uprawy własnych warzyw oraz praca w ogrodzie stały się częścią codzienności, która daje poczucie harmonii. Wieś oferuje rytm dnia znacznie wolniejszy i bardziej naturalny niż miejski zgiełk, co pozwala lepiej organizować czas i cieszyć się prostymi, a jednocześnie bardzo satysfakcjonującymi aspektami życia.
Największym beneficjentem życia na wsi są jednak dzieci Matyldy. Zamiast zabawek, wybierają kopanie w ogrodzie, opiekę nad zwierzętami czy obserwowanie natury. Codzienne obowiązki przy kucykach i kurach uczą ich odpowiedzialności i wrażliwości. To, co w mieście mogło być trudne do zrealizowania, na wsi staje się naturalnym elementem ich rozwoju – dzieci odkrywają świat pełen przygód, niekończących się misji i kreatywnych pomysłów, które wynikają z kontaktu z naturą.
Cześć, Witam Was bardzo serdecznie. Nazywam się Magda Urbaniak, a to jest Agromania. Moją gościnią dzisiaj jest Matylda Mokrzyś, autorka profilu niedaleko miasta. Cześć, Matylda. Cześć, Dzień dobry. Dzisiaj chciałabym z Tobą porozmawiać o tym, jakie są powody i jakie są skutki pozytywne i negatywne przeniesienia się z miasta na wieś. Mieszkałaś w jakim mieście?
Mieszkałam w Warszawie. Urodziłam się w Rzeszowie, więc troszeczkę zmieniałam te miejsca. Ale wciąż miasto i to nie najmniejsze.
Kto w ogóle podjął decyzję, ponieważ masz rodzinę, kto podjął decyzję, że Warszawę opuszczacie?
W naszym przypadku była to chyba wspólna decyzja. Z tym, że mnie na pewno bardziej zawsze ciągnęło w stronę wsi. Oboje z mężem mamy takie pasje, które nas do tego bardzo zachęcały. Także ja bardzo kocham zwierzęta, uwielbiam się nimi otaczać. Mój mąż uwielbia jeździć na rowerze szosowym, a miejscowość, w której mieszkamy, jest do tego po prostu idealna. Także Samo przetrzymywanie tych wszystkich sprzętów w jego przypadku w mieszkaniu było dość uciążliwe, Natomiast w domu mamy dużo więcej miejsca.
To są te motywacje. A czy było coś takiego w Warszawie, co Was wkurzało albo co Wam przeszkadzało?
Zdecydowanie. Dla mnie, przynajmniej ja się może tutaj w moim imieniu wypowiem. Osobiście nie lubię tłoku, nie lubię tego zgiełku, hałasu. Raczej jestem osobą, która ceni sobie spokój i ciszę.
To i tak nieźle, że mieszkałaś w Warszawie. Skoro lubisz spokój. Cisza. Długo mieszkałaś w Warszawie przed przeprowadzką?
W Warszawie mieszkałam kilka lat. Ja generalnie od dziecka jestem związana z końmi. Pracowałam bardzo dużo w stajni, więc tak naprawdę też w zasadzie do miasta przyjeżdżałam tylko spać. To taka baza bardziej dla ciebie tu była, bardziej dla mnie baza. Natomiast pamiętam, że już od dziecka marzyłam o tym, żeby mieć dziadków na wsi, żeby móc tam jeździć, spędzać wakacje. Niestety moi dziadkowie mieszkali całe życie w mieście. Był jakiś krótki epizod, podczas którego się przeprowadzili na kilka lat na wieś. Jednak okazało się, że to nie jest ich życie i wrócili do miasta. No i też nie była to taka wieś. Wieś stricte z krowami, kurami, chociaż może tam kurnik był. Natomiast to było moje marzenie, żeby spędzać w ten sposób wakacje. Niestety się nie udało. Więc sama sobie stworzyłaś wakacje, które trwają cały rok. I też tworzę to moim dzieciom.
A czy długo, długo trwało to przygotowanie się o decyzji Dobra, wyjeżdżamy z Warszawy, będziemy mieszkać na wsi do tego faktycznego zamieszkania?
Raczej nie. My jesteśmy dość zdecydowanymi ludźmi i jak tylko mogliśmy podjąć taką decyzję, to naprawdę podjęliśmy ją dość szybko. Jedynie co tutaj odwlekało się w czasie, to znalezienie tego wymarzonego, idealnego miejsca dla nas. Kiedy się to udało. To była taka historia, że my znaleźliśmy to miejsce przed południem. Ja pojechałam w to miejsce po południu kupiliśmy ten dom i tą działkę. Ok, to decyzja była. Oczywiście później czekaliśmy na kredyt, ale jeśli chodzi o umowę przedwstępną, podpisaliśmy ją z miejsca tak naprawdę.
A co takiego było w tym miejscu, że aż tak szybko podjęliście decyzję?
Ja zawsze mówię, że kupiliśmy ogród z domem. Nie dom z ogrodem, tylko ogród z domem i ogólnie okolica była po prostu przepiękna. Jest nadal, więc to jakby zadecydowało.
Czy to być może niektórzy mówią, że tak mają, że po prostu stanął w jakiejś przestrzeni, czy to właśnie w domu, w murach albo właśnie w otoczeniu i coś takiego ich trafia.
Tak my poczuliśmy właśnie to. Oboje, oboje poczuliśmy, że to jest nasze miejsce, przynajmniej na jakiś czas, bo nie wykluczamy oczywiście przeprowadzki w inne, dalsze miejsce, jednak na tamten czas to było to, czego dokładnie szukaliśmy. Dom był totalnie do remontu. To też mi się podobało, bo było to pewnego rodzaju wyzwaniem dla mnie. Mój mąż w tej kwestii mi ufa w stu procentach I to jest też super, że się nie wtrąca, tylko po prostu wierzy w to, że jak już coś tam próbuje zrobić, to to naprawdę w miarę jakoś dobrze wychodzi. Jemu też się podoba, mamy po prostu podobne gusta. No i tak poczuliśmy właśnie, że to jest to miejsce. Widzieliśmy w nim ogromny potencjał. Od razu zobaczyliśmy to jak to tam to wszystko wygląda swoimi oczami, więc no tak właśnie nam się udało.
Zastanawiam się, czy Wasza praca nie była takim hamulcem? Czym się zajmujecie Ty i Twój mąż, że mogliście się przenieść na wieś?
Ja w tamtym czasie prowadziłam sklep stacjonarny. Było to dla mnie troszeczkę trudne, natomiast no udało mi się to jakoś zorganizować. Prowadziłam sklep stacjonarny z biżuterią. W tej chwili przeniosłam się tylko na sprzedaż internetową, więc dla mnie gdziekolwiek mieszkam to jest naprawdę super rozwiązanie. Mój mąż pracuje w szpitalu, jest lekarzem. Akurat wybraliśmy taką miejscowość, gdzie do szpitala tak naprawdę dojeżdża krócej od nas ze wsi niż z miejsca, w którym mieszkaliśmy w Warszawie.
Bo też tutaj łączy się to z nazwą Twojego profilu, czyli niedaleko miasta. Jest to wieś. Jest to w 100 procentach wieś. Jest to wieś, ale w ciągu mniej więcej godziny jesteście w stanie do Warszawy dojechać. A jak wasi bliscy zareagowali? Mam na myśli nie dzieci, o których też nie mieliśmy wówczas dzieci. Ok, czyli w momencie, kiedy podejmowaliście decyzję, dzieci jeszcze nie było. Ale też mam na myśli tą rodzinę bliższą, dalszą.
Myślę, że moja mama od zawsze wie, co mi w duszy gra i jakby w ogóle chyba się cieszyła. Nawet nie. Chyba, tylko na pewno cieszyła się razem z nami. Mateusza rodzina też to bardzo spokojnie przyjęła.
A czy przeprowadzka wymagała od was, oprócz spakowania swoich rzeczy, jakichś wielkich przygotowań? Mówisz, że dom był do remontu? Czy to było bardzo duże przedsięwzięcie?
Myślę, że tak. Wymieniliśmy tam absolutnie wszystko poza dachem i murami.
Czyli wrzuciliście ten przysłowiowy granat?
Dokładnie. Dokładnie tak było. Wymieniliśmy okna posadzki, położyliśmy ogrzewanie podłogowe, przystosowaliśmy dom po prostu pod siebie i trwało to dość krótko. Udało mi się zorganizować kilka ekip, które pracowały w jednym czasie, nie przeszkadzając sobie. Także powiem Wam. Powiem Ci szczerze, że trzy miesiące to trwało. To jest bardzo krótko, taki stan niemalże od zera. Tak, to relatywnie rzeczywiście jeszcze były ceny troszkę inne, Inna. Bardziej przystępna, więc mogliśmy tutaj sobie pozwolić. Parę lat temu. 5 lat temu.
To też może ta sytuacja rzeczywiście wyglądała troszkę inaczej. Jest coś, za czym tęsknisz w Warszawie?
Absolutnie nie. Jakieś takie wiesz, restauracje, kina. Wiesz, to nie jest dla nas problem, bo my w każdej chwili możemy po prostu podjechać. Tak faktycznie jest. Ten odcinek drogi wydłużony. Natomiast u nas na wsi działają dwie restauracje, dwie restauracje. W kolejnej wsi jest pizzeria i to wszystko naprawdę jest świeże, przepyszne. Więc jeżeli mamy taką chęć, to możemy spacerem się wybrać i wszyscy jesteśmy zadowoleni.Natomiast do Warszawy także możemy podjechać w każdej chwili. Oboje jesteśmy mobilni. To jest ważna sprawa dla wszystkich tych, którzy planują przeprowadzkę na wieś, żeby jednak jeździć autem, bo z komunikacją bywa różnie.
Mówi się sporo o tym wykluczeniu komunikacyjnym ludzi, którzy mieszkają w mniejszych miejscowościach, więc o tym aucie, tak jak mówisz, trzeba pamiętać i mieć to z tyłu głowy.
Dla nas to nie jest problem, po prostu już do tego przyzwyczailiśmy. Zresztą mieszkając w Warszawie, też tak naprawdę dojeżdżając gdziekolwiek, do jakiegoś punktu, musieliśmy się liczyć z tym, że stoimy albo w korkach, albo po prostu jest to jakiś tam wydłużony czas. Także nauczyliśmy się tak żyć i to nam odpowiada.
No dobra, no to posłodźmy trochę tej wsi, na której dzisiaj mieszkacie. Co ci się najbardziej podoba w twoim życiu dzisiaj?
Generalnie czuję się osobą dość uprzywilejowaną. Mieszkam w przepięknym miejscu. Wszystko to, co stworzyliśmy i tworzymy nadal wokół domu, wygląda całkiem dobrze. Bardzo mi się podoba to, że mam po prostu przestrzeń wokół domu. Jest bardzo zielono. Uwielbiam uprawiać różnego rodzaju rośliny i warzywa i przede wszystkim mogę pozwolić sobie na dużą ilość zwierząt, które mieszkają prawie razem z nami.
Właśnie, jakie macie zwierzątka dzisiaj u siebie oprócz kota? Jeszcze większe.
Tak, Oprócz psów mamy dwie kury. Mamy królika, mamy dwa kucyki miniaturowe i kota. Chyba o żadnym nie zapomniałam. Tak, wydaje mi się, że tak.
Macie dwójkę dzieci. Właściwie pierwszy raz jest taka sytuacja, kiedy mam dwóch gości na kanapie, bo dzisiaj, w przyszłaś z małym tutaj, za chwilę kolejnym mieszkańcem waszego małego królestwa. Jak Twoje dzieci się odnajdują w tej przestrzeni?
Wydaje mi się, że bardzo dobrze, Zwłaszcza syn. Mój synek ma trzy lata i dla niego miasto, ten zgiełk, ten hałas zdecydowanie nie odnajduje się w takich, w takich miejscach. To jest dziecko, które jest dość wymagającym dzieckiem, natomiast uwielbia cały czas, żeby się coś działo. I to trochę stoi w sprzeczności, bo w mieście ciągle coś się dzieje, a na wsi bardziej na takiej zasadzie, że on ma cały czas jakąś misję, on idzie coś przekopać, może coś zrobić, coś zrobić, jakiś tam, nie wiem, on się bawi takimi nietypowymi zabawkami, jakiś znajdzie kawałek węża i udaje strażaka.
Zabawki jego leżą, są praktycznie nie ruszane, on non stop kosi trawę tak jakby na niby. Tak, że on cały czas ma jakąś misję po prostu. I wydaje mi się, że w mieście byłoby to utrudnione. Poza tym bardzo cenię sobie to, że mają ciągły kontakt ze zwierzętami. Dla nich to nie jest problem założyć kantar na kucyka, przeprowadzić, nakarmić, posprzątać. Chociaż mają dopiero 2 i 3 lata.
Widziałam filmiki z Twoją córką, która głaskała czy wyczesywała, czesała konika bardzo lubiła. Czy oni się nigdy nie bali tych zwierząt? No wiesz, w końcu większe.
Miłosz jest lękliwym dzieckiem, natomiast przełamał tą barierę i już nie ma problemu. Córka od zawsze była bardziej odważna i ona nigdy nie przejawiała lęku ani strachu. Ona jest niesamowita. Ja muszę ją tak trochę zawsze stopować, bo ona po prostu nie czuje lęku.
Wiesz, myślę sobie, że to jest takie też ciekawe, o czym mówisz, że dzieci zostawiają swoje zabawki, które im dostarczacie i tworzą własny. Trochę jest to, takie mam wrażenie, przeniesienie się do tego, co było kiedyś, kiedy było u nas trochę mniej tych zabawek. Nie było ich tak. Szczególnie tego plastiku. Nie było takiego zalewu plastiku i trzeba było sobie te zabawki troszeczkę czasami kombinować. I to rzeczywiście wpływa na kreatywność dzieci, szczególnie, że tak jak mówisz, mają do wyboru te klasyczne zabawki, a mimo to wybierają kreowanie swojego świata w tym najlepszym tego słowa znaczeniu. Jak Twój dzień wygląda?
Mój dzień wygląda w taki chyba normalny sposób. Wstajemy wszyscy rano, jemy śniadanie.
A czy są takie wymogi, że musisz wstać wcześniej, bo na przykład zwierzęta tego wymagają?
Nie, akurat nasze zwierzęta mają ciągły dostęp do pasz, więc nie, nie musimy wstawać na karmienie, tak jak to się odbywa w przypadku dużych koni. Nasze kucyki mają ciągły dostęp do siana i oczywiście świeżej wody, więc same sobie dawkują. Natomiast musimy wyprowadzić je na padok, bo to jest jakby kluczowe. No Kury mogą poczekać, nie muszą wyjść wcale o szóstej rano, mogą wyjść też o godzinie ósmej. No ale na pewno cenię sobie to, że w tej chwili moje życie też troszeczkę inaczej wygląda, bo jestem w ciąży i nie jestem już tak bardzo aktywna jak wcześniej.
No ale wstajemy powiedzmy 7 8, tak jak dzieciaki. Nasze dzieciaki generalnie bardzo dobrze śpią u nas w domu, bo otacza nas totalna cisza i tam oprócz wcześniej mieliśmy piejącego koguta, to nie jest w stanie nas nic obudzić, chociaż nawet do tego były w stanie się przyzwyczaić. Także nie musimy wstawać jakoś bardzo wcześnie. Wszystko mamy tak zorganizowane, żeby móc jednak sobie tam pospać i zacząć ten dzień tak, żeby wszyscy byli wyspani. I cóż, Od wczesnych godzin porannych otwierają się drzwi i moje dzieci biegną do ogrodu.
Czyli właściwie dzieci, mówiąc w cudzysłowie, masz z głowy. Dzieci zajmują się sobą w ogrodzie, w przyjaznym dla nich środowisku.
Jest między nimi rok różnicy, więc nawiązały ze sobą wspaniały kontakt i tak naprawdę. Oczywiście zdarzają się kłótnie, to jest normalne, natomiast bawią się praktycznie cały dzień ze sobą.
Mówię o tym, że przyjaźni nie dlatego, żeby to otoczenie na wsi miało być nieprzyjazne, ale też mam na myśli ten okres żniw, który na wsi potrafi być niebezpieczny po prostu, bo maszyny wyjeżdżają, są w ciągłym ruchu.
Trzeba na pewno bardzo uważać. My nie mamy.
Tak więc mówię o tym pod kątem, że u was jest tak bardziej ogrodowo, kucykowo.
I chociaż na kucyki też trzeba uważać, ale moje dzieciaki doskonale o tym wiedzą.
Wyczuwają już te zwierzęta?
Syn napewno, córka jeszcze nie, ale też jest bardzo ostrożna. Nasze zwierzęta są wyjątkowo łagodnymi zwierzętami. Jeśli chodzi o kucyki, to jest taka. Jest takie przeświadczenie, że kucyki gryzą, kopią. Ja tego bardzo mocno pilnuję. Nigdy nie pozwalam karmić nikomu ich z ręki, co też powoduje to, że one absolutnie nie gryzą, nie kopią. Są bardzo łagodnymi zwierzakami. Nasze psy również są bardzo, bardzo łagodne. Kury wiadomo, królik też?
Tak, Bo macie królika, który został znaleziony?
Tak, znaleźliśmy królika. Będąc na spacerze mój synek powiedział mi, że widzi królika, a ja mówię Nie no synku, na pewno nie. Przecież to jest na pewno zając. Nie, tam jest królik. On jeszcze nie miał 3 lat. I patrzę, faktycznie tam jest królik, więc on chyba po prostu komuś uciekł bądź został wypuszczony.
A że była to jakaś bardzo wczesna wiosna, więc wydawało mi się, że grozi mu na pewno pożarcie przez jakiegoś lisa bądź nie wiem jakie inne zwierzę i postanowiliśmy, że go złapiemy. Złapaliśmy go, daliśmy znać na grupie naszej wiejskiej na Facebooku, bo bałam się, że komuś po prostu uciekł i nikt się nie zgłosił, więc został z nami do dzisiaj.
A ma jakieś imię?
Tak, to jest Królik Tuliś. No wiemy o co chodzi.
Bardzo sympatycznie brzmi. Trochę jakby dzieci gdzieś tam maczały paluszki w nazywaniu. Czy Ciebie coś na wsi zaskoczyło pozytywnie bądź może negatywnie?
Powiem szczerze, że chyba nie. Nie miałam jakichś takich zaskoczeń. Wielkich. O nie, przepraszam, jest taka jedna rzecz dość częste wyłączanie prądu, dlatego, że linie wysokiego napięcia są poprowadzone przy słupach. Tak, nie w ziemi, a w słupach, więc czasami wystarczy lekki podmuch wiatru i ten prąd zostaje nam wyłączany nawet na kilka dni. Na kilka dni. Tak, zdarza się, tak myślałam. Ale jesteśmy ubezpieczeni w agregaty. Jedyną rzecz jaką Źle zaprojektowaliśmy w naszym domu to lodówkę w zabudowie, bo ciężko po prostu do niej podłączyć kabel.
Kilka dni z wyłączoną lodówką?
Tak to jest teraz w takiej sytuacji i to był problem. Ale oczywiście my to bardziej traktujemy na zasadzie jakiejś, nie wiem, przygody. Moje dzieciaki są do tego przyzwyczajone i wiedzą też, że jak jest bardzo ciemno latem, to nie ma problemu, tak. Natomiast zdarzało się też, że zimą mieliśmy taką taką sytuację. No i cóż, trzeba sobie z tym jakoś poradzić.
No właśnie, trzeba sobie radzić. Czy ty musiałaś, chciałaś albo życie na wsi Cię do tego zmusiło nabywania jakichś umiejętności zupełnie dla Ciebie nowych?
No myślę, że jeśli chodzi o zwierzęta, to raczej nie. Raczej nie poszłabym w tą stronę. Już miałam pewne doświadczenie, zwłaszcza z pracy z końmi, dlatego się na nie zdecydowałam. Natomiast jeśli chodzi o ogród, to na pewno uczę się każdego dnia czegoś nowego i to jest wspaniałe. To jest jak zwierzęta, zresztą bardzo nieprzewidywalny. To prawda. Więc tak, tutaj mi coś wyjdzie, tu nie wyjdzie, ale jednak uczę się na swoich błędach.
Też mam dużo znajomych, z którymi mogę wymienić zdanie i i też w jakiś tam sposób gdzieś się poradzić. Jak sobie z tym. Jak z tym działać? Instagram daje takie możliwości, więc szczerze wszystkim polecam.
A właśnie co do znajomych czy Ty jak Twoja siatka znajomych się zmieniła? Jeżeli w ogóle? Czy te znajomości z Warszawy gdzieś się urywały? Pojawiły się te nowe na wsi? Czy po prostu się wzbogaciła?
Troszeczkę znajomości się urwało. Nam jednak bardziej nie przez przeprowadzkę na wieś, a przez to, że zostaliśmy rodzicami dwójki dzieci. Tak i to mocno weryfikuje. Tutaj jednak już nie mamy tyle czasu. Myślę, że to jest akurat kwestia, tak jak mówisz, kwestia dzieci, a nie wyprowadzki na wieś. Zdecydowanie jesteśmy, tak jak mówiłam wcześniej, jesteśmy mobilni, nie mamy żadnego problemu z przedostaniem się z miejsca do miejsca. I tutaj bardziej problemem, znaczy nie problemem, bo dzieci to jest największe szczęście na świecie. Kwestią taką można tak nazwać. To jest po prostu brak czasu. No nie mamy już tyle czasu.
Teraz już wychodzimy na prostą, ale pewnie wkrótce znowu się to zmieni, bo dzieciaki już są takie, że fajnie się socjalizują z innymi i naprawdę wychodząc do znajomych możemy chwilkę porozmawiać. A dzieciaki zajmują się sobą.
A za chwilę przygoda zaczyna się od początku. Dokładnie tak. Czy masz mimo wszystko, bo mówisz o tym bardzo optymistycznie, Poczucie, że coś straciłaś, Nawet jeżeli to są rzeczy, z którymi, których utratę brałaś pod uwagę. Ale jednak musisz przyznać, że czegoś już nie ma, a było w Warszawie i było całkiem sympatyczne.
W moim przypadku niestety nie ma niczego takiego. Wszystko jest na wszystko. Zdecydowanie. Ja po prostu. To jest jakieś moje marzenie chyba od zawsze. I na pewno jestem osobą, która lubi spędzać czas ze sobą samą, Bo trzeba się liczyć z tym, że na wsi na pewno człowiek jest troszkę bardziej samotny i musi sobie umieć z tym poradzić, bo w mieście jednak otaczające go w zasadzie wszystko to, co jest w mieście, no wiecie, no tutaj jakby też nie muszę tego chyba tłumaczyć, ale no jest to zupełnie inne życie.
Właśnie to jest ciekawe, bo to co mówisz, to są Twoje spostrzeżenia. Tak, to są moje jak najbardziej realne, bo Twoje i prawdziwe. O czymś podobnym mówił Miłosz Brzeziński, do którego odcinka tutaj już ponownie Was do kolejnego odcinka Was odsyłam. Dzisiaj, czyli o tym, jak wygląda życie społeczne na wsi, jak wygląda w mieście i czym ono się zasadniczo różni. Prowadzisz Instagrama, o którym wspominaliśmy na początku. Co Cię skłoniło do tego, żeby go założyć?
Chciałam pokazać przede wszystkim ludziom taki obraz życia na wsi. Później z czasem doszły dzieci i jakoś bardzo mi się to spodobało. Wciągnęłam się w to bardzo. Tak, na początku nie planowałam, że to będzie taka moja codzienność, tylko tam miałam kilka pomysłów. Chciałam pokazać, że na przykład my jako kobiety też możemy sobie zrobić skrzynki drewniane do ogrodu, bo takie rzeczy sama robiłam, tudzież przybić płot drewniany wokół tego ogródka. Naprawdę nie musimy czekać, aż mąż wróci z pracy, tylko możemy same się za to wziąć. Zwłaszcza jeżeli zależy nam na tym, aby to wszystko ładnie, estetycznie wyglądało.
I na początku pokazywałam takie rzeczy. Bardzo lubię wszelkiego rodzaju metamorfozy ogrodu, domu. To też chciałam pokazać na moim Instagramie. Jako influencerka dość kiepsko działam, bo raczej współprac nie przyjmuję. Albo może po prostu nie dostałam jeszcze takiej oferty, która bardzo by mnie zainteresowała. Póki co promuję tylko swoją markę. Natomiast to, co muszę powiedzieć, to na pewno Mam bardzo zaangażowanych obserwatorów i wspaniałych obserwatorów. Z wieloma z nich się można powiedzieć, że mam bardzo dobry kontakt. No i to się jakoś tak po prostu samo rozwinęło.
A o co najczęściej Cię pytają obserwatorzy albo co najchętniej oglądają?
Myślę, że wszelkie metamorfozy, bo mamy ich dość dużo przez to, że kupiliśmy dom do remontu, więc tego naprawdę było sporo i to robiło ogromne wrażenie. I na pewno też lubią jak pokazuję im moje dzieci. Ok, z tym, że ja twarzy nie pokazuję. Tak, bo staram się jakoś bardziej.
Czyli to jak dzieci się odnajdują na wsi? O zdecydowanie. Myślisz, że szukają takiej inspiracji u Ciebie do tego, żeby ewentualnie na taką wieś się przenieść?
Bardzo bym chciała. To jest moje ogromne marzenie, żebym żeby właśnie moi obserwatorzy postrzegali tą Twoją działalność edukacyjno inspiracyjna. Takich treści nie przekazuję, takich bardzo ambitnych. Szczerze mówiąc, to jest taki lifestyle’owy profil o po prostu życiu na wsi i ta lekkość ich przyciąga do tego. No właśnie to mnóstwo osób mi pisze, że nie wyobrażają sobie rozpocząć dnia bez zajrzenia do tego, co tam się u mnie dzieje. Traktują mnie jako taką koleżankę do kawy. Tak, bo moje treści są w miarę lekkie. Oprócz tego, że od jakiegoś czasu zdecydowaliśmy się troszeczkę przemycać treści o adopcji rodzinie zastępczej, no to to już jest jakiś trudniejszy temat, ale też bardzo dużo osób interesuje.
Tak właśnie chciałam zapytać, co się dzieje, kiedy z takich tematów bardzo lekkich roślin, kucyków, radosnych dzieci, mówisz o tematach takich naprawdę trudnych?
No, jest to pewna skrajność. Natomiast tak jak mówiłam wcześniej, mam wspaniałych obserwatorów, oni jakby też w tym wszystkim uczestniczą, bo ja ten profil prowadzę od 4 lat, od 4 lat, więc więc wtedy, w tym czasie w naszym życiu bardzo dużo się zmieniło.
No i ja też jakoś tak musiałam przedstawić, Skąd nagle dzieci wzięły się w naszym domu? No więc odważyłam się i powiedziałam po prostu wprost jak to wygląda. Byliśmy najpierw rodziną zastępczą dla naszych dzieci, teraz już jesteśmy szczęśliwymi rodzicami adopcyjnymi. To też bardzo spodobało się naszym, moim obserwatorom, chociaż też nie miało to dla mnie większego znaczenia. Po prostu to jest moje życie.
To jest pokazujesz to, co jest dla Ciebie naturalne, autentyczne, bez takiej strategii, co się ewentualnie może spodobać.
Nawet nie myślę nad tym, że słuchajcie Boże, co teraz będzie, jak ja pokażę to czy tamto. Nie, to jest u mnie taki pełen spontan.
No to myślę, że to jest Może wiesz to, czego ludzie szukają jednak w takim głośnym dosyć świecie. Ten spokój, ale też autentyczność, która jest dzisiaj odmieniana przez wszystkie przypadki. To jest to, czego ludzie szukają. Gdybyś miała właśnie tak trochę ciągnąc, ciągnąc ten wątek inspiracyjny, jeżeli ta rozmowa też miałaby temu służyć. To myślę, że to wszystko, co powiedziałaś do tej pory, jest jedną wielką zachętą do tego, żeby się na tą wieś przenieść. A co byś radziła takim osobom? Na co powinni uważać? Co powinni wziąć pod uwagę, jeżeli by się przenosili z miasta na wieś?
Myślę, że przede wszystkim muszą postawić na siebie. Tutaj, jeśli chodzi o przeprowadzkę na wieś, tak jak już wspominałam wcześniej, trzeba na pewno lubić spędzać czas z samym sobą, bo pomimo tego, że na wsi ta społeczność jest taka może bardziej zżyta, to jednak ta samotność, czy też zależy jaki model tutaj przedstawiamy. Ja dużo spędzam czasu w domu sama, pracując tak naprawdę online w tej chwili, w tej chwili zajmuję się tylko dziećmi, to jednak ta samotność naprawdę doskwiera. Mój mąż pracuje od rana do późnych godzin wieczornych i jednak wyjazdy gdzieś tam do miasta, gdzie jest pełno ludzi, jest troszeczkę ograniczona, zwłaszcza jeżeli ma się dwójkę małych dzieci. Natomiast ja ten czas bardzo lubię. Dla mnie to jest mocno inspirujące i jakby przestrzegałabym osoby, które źle znoszą samotność. Aby jednak zastanowiły się na pewno.
Myślę, że to taka rzecz, o której się nie myśli. To trzeba wziąć pod uwagę. Zrobiłabyś coś inaczej w tym całym procesie przenoszenia się na wieś?
Oprócz lodówki, czyli jednak coś tam oprócz lodówki, którą niepotrzebnie zrobiłam w zabudowie, to to nic bym nie zmieniła.
Jakie są Twoje plany na najbliższy czas? Chociaż plany właściwie same się tutaj. Plany same się układają i pewnie to te plany Ci powiedzą, co Ty będziesz robiła w najbliższym czasie.
Ale ja zawsze mam plany. Ja zawsze mam plan. Jestem człowiekiem, który non stop coś planuje. Ja nie kończę jednego projektu, ale już mam w głowie drugi. To co masz teraz w głowie? Chcielibyśmy bardzo za jakiś czas postawić dużą stajnię z końmi już dużymi, nie tylko kucykami. Ale to wszystko będzie zależało też od tego, czy nasze dzieci będą chciały brać w tym czynny udział. Bo jeżeli one jeżeli ja jestem w stanie im przekazać miłość do zwierząt i przede wszystkim do koni, to chcielibyśmy, aby w ten sposób się rozwijali już u siebie. Taki mamy plan na przyszłość. Nie wiem, czy on się zrealizuje, dlatego, że nie chciałabym też dzieci przymuszać i spełniać swoich jakichś ambicji.
To też będzie to takie chyba dla Ciebie, być może trudne, jeżeli dzieci nie będą chciały.
No, będę musiała sobie z tym poradzić. Ja jestem dorosła, ja sobie z tym poradzę, natomiast nie będę dzieci do niczego zmuszać, Jeżeli oni uznają, że że nie wiem, że pociąga ich zupełnie inny, jakiś tam coś innego. No to jak najbardziej będę musiała odpuścić.
Będą miały tą wolną wolę. Brzmi tak. Zdecydowanie. Brzmi to tak bardzo dojrzale. No to nie wiem w takim razie, czy życzyć Ci tej stajni. Bo to pytanie do dzieci czy. To życzę, żeby dzieci chciały i chciały w tym kierunku pójść. Wiesz, chciałam, żeby też ta nasza rozmowa była takim bardzo realnym pokazaniem tego, jakie plusy i minusy są tego zrezygnowania z miasta.
Ja chyba nie będę tutaj obiektywna.
Ubogo tutaj, ubogo jeżeli chodzi o minusy, ale myślę, że jednak ten wątek, ten społeczny, to, że jeżeli potrzebujemy być otoczeni ludźmi, to niekoniecznie wieś jest dla nas. Musimy rzeczywiście mieć środek transportu, żeby do tego miasta w różnych celach pojechać. Ale widzę, że przewaga plusów tutaj przebija się.
Nie ma nic lepszego. Przepraszam, wejdę w słowo. Nie ma nic lepszego niż Dania, które możesz sobie przyrządzić, są ze swoich składników. Mówię tutaj o warzywach czy o jajkach. Tak, to jest coś niesamowitego. Ja mam tylko dwie kurę. One znoszą dziennie dwa jajka i to tak już trwa od od roku ponad. My jakby. Dla mnie to jest ogromne szczęście, Naprawdę. Poza tym jeżeli ktoś przeprowadza się na wieś, to zawsze polecam taką jakby umiejętność cieszenia się z małych rzeczy i dostrzegania małych rzeczy. Jednak otoczenie natury i tego wszystkiego, co co nam daje wieś. Dla mnie jest osobiście niesamowite. Moje dzieci codziennie wychodzą na spacer po dwie godziny. Im się nigdy to nie nudzi, chociaż umówmy się, nie ma tam zbyt wielu atrakcji. Ale przebiegnie jakaś wiewiórka. Nie wiem, ktoś buduje dom. To są atrakcje. No dokładnie. Ale dla jednych może to być super atrakcja, atrakcja, dla innych może być to niezbyt ciekawa sprawa.Ktoś tam dom buduje, jakaś koparka przejedzie. To wszystko po prostu jest dla nich niesamowite I oni, mam wrażenie są tak kreatywni jak na swój wiek, że nigdy w życiu nie wydarzyłoby się to w mieście.
Wiesz, może to też wynika z tego, że oni mają tę uważność wynikającą ze spokoju? Raczej w mieście tej uważności mamy zdecydowanie mniej. Jesteśmy dużo bardziej i dzieci, i my, starsi dorośli, jesteśmy bardzo przebodźcowani. I z drugiej strony, kiedy my tych bodźców nie mamy, to nasz mózg zaczyna się tych bodźców dopominać. Więc kiedy jesteśmy nawet w cichym, spokojnym pomieszczeniu czy przestrzeni, to i tak sięgamy ciągle po telefon, żeby tej dopaminy dostarczyć. To prawda i się to wszystko zapętla, bo my po prostu już chyba tracimy tą umiejętność życia w ciszy. A życie na wsi to umiejętność na nas właściwie wymusza. To też nam ją daje. Ja mam taki wniosek z tej rozmowy, że prostota czy szczęście właściwie tkwi w rzeczach prostych. Z tego co mówisz, ja Tobie przede wszystkim życzę zdrowia. Wszystkiego dobrego dla Waszej powiększającej się rodziny, a Was zachęcam do odwiedzenia profilu niedaleko miasta.
Jeżeli chcecie rzeczywiście na taką kawkę z Matyldą się spotkać każdego dnia, zobaczyć te wszystkie metamorfozy, to Was do tego bardzo serdecznie zachęcam. Być może wśród naszych obserwatorów, widzów i słuchaczy też są osoby, które zdecydowały się na przeprowadzkę na wieś i mają podobne doświadczenia, a może zupełnie inne? A może ktoś się właśnie z tej wsi przeprowadził do miasta i chciałby o tym powiedzieć? Zachęcam Was do tego, żebyście zostawiali swoje komentarze. Jeszcze raz bardzo Ci dziękuję. Dziękuję również. Moją gościnią była Matylda Mokrzyś. Ja nazywam się Magda Urbaniak, a to była Agromania.