W dzisiejszym odcinku Agromanii rozmawiam z Jerzym Wierzbickim, prezesem Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego. Rozmawiamy o tym, jak Polska wołowina zdobywa uznanie na rynkach międzynarodowych, a także o mitach i fake newsach, które często otaczają produkcję mięsa.
Polska – europejski lider w produkcji wołowiny
Polska zajmuje czołowe miejsce w produkcji wołowiny na rynku europejskim, z roczną produkcją sięgającą 550-600 tysięcy ton. Znaczna część, bo aż 80%, trafia na eksport, co czyni nas jednym z kluczowych dostawców wołowiny do krajów Unii Europejskiej, takich jak Włochy, Niemcy czy Holandia. Nasza wołowina jest również doceniana poza granicami Europy, trafiając na rynki w Izraelu i Turcji.
Mimo wysokiego poziomu eksportu, spożycie wołowiny w Polsce pozostaje stosunkowo niskie w porównaniu z innymi rodzajami mięsa, takimi jak drób czy wieprzowina. Przeciętny Polak spożywa zaledwie 3-4 kg wołowiny rocznie, co pokazuje różnicę w preferencjach kulinarnych w kraju w porównaniu do innych państw Unii Europejskiej.
Mity i dezinformacja wokół produkcji mięsa
Wokół produkcji wołowiny w Polsce narosło wiele mitów, które często są wynikiem dezinformacji. Twierdzenia o nadmiernym wpływie produkcji mięsa na emisję gazów cieplarnianych, choć często powtarzane, nie znajdują potwierdzenia w danych – sektor produkcji zwierzęcej w UE odpowiada jedynie za niewielki procent emisji.
Pojawiają się również nieprawdziwe zarzuty o złych warunkach hodowli, mimo że polscy hodowcy muszą przestrzegać surowych regulacji. Inwestują w dobrostan zwierząt i nowoczesne technologie, by spełniać najwyższe standardy produkcji, jednocześnie dbając o środowisko.
Cześć! Witam Was bardzo serdecznie. Nazywam się Magda Urbaniak, a to jest Agromania. Dzisiaj moim gościem jest pan Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego. Dzień dobry.
Dzień dobry.
Chciałabym dzisiaj z panem porozmawiać na temat informacji często bardzo kontrowersyjnych, które krążą dookoła tematu produkcji mięsa, a szczególnie dookoła produkcji wołowiny. Przytoczyłabym kilka takich komunikatów, które są dosyć nie chcę powiedzieć popularne, ale jednak często powtarzane. I bardzo bym prosiła, żeby się Pan do nich odniósł. Pierwszy z nich jest taki, że produkcja mięsa jest dla planety bardziej szkodliwa niż transport. I to jest zdanie z raportu brytyjskiego Instytutu Handhouse. Co pan o tym sądzi?
Według danych na stronie Parlamentu Europejskiego udział emisji produkcji rolnej w całej emisji w Unii Europejskiej to jest 10%, około 10% produkcji zwierzęcej około 7%, reszta to energia, transport i tak dalej.
Czyli trzeba tutaj powiedzieć, że te dane są czasami nieprecyzyjne, dlatego że nie bierze się pod uwagę tylko produkcji mięsa, ale cały ekosystem dookoła tego. Czy to z tego może wynikać?
Przede wszystkim danymi można żonglować na różne sposoby, więc ja jestem bardzo ostrożny, słuchając różnych rewelacji, różnych naukowców, bo mają różne założenia, różne cele. Niektórzy są obiektywni, ale coraz więcej jest takich, którzy są troszeczkę zorientowani na pewne, jakby to powiedzieć, polityczne zapotrzebowanie.
Jeżeli mówi pan o tych, których warto słuchać naukowcach, to są takie źródła, które według pana są bardziej wiarygodne niż inne.
Ja najchętniej słucham debaty naukowców, kiedy się ścierają dwa poglądy, mogę sobie wyrobić własne zdanie. Natomiast ostatnio mamy taki problem, że naukowcy z Dublin Declaration tam jest ponad 1100 naukowców, którzy uważają, że jest ważna rola przeżuwaczy zwierząt w naszej, na naszej planecie, zapraszają do debaty swoich opozycjonistów. I dość trudno im się spotkać. Jakby nie chcą ci drudzy przyjąć zaproszenia.
Ok, czyli nawet w tym przypadku ciężko jest na to spojrzeć z dwóch stron. Ale z czego to wynika? Z tego, że jest obawa w tej drugiej grupie, żeby zderzyć te swoje opinie?
Trudno mi powiedzieć, ale myślę, że jeżeli nie ma debaty naukowców, jeżeli oni się nie spierają i nie wymieniają się argumentami, to tak naprawdę trudno sobie. To jest kwestia wiary. Wierze albo tym, albo wierze tamtym. No i mamy taki podział na świecie, że Komisja na przykład wierzy tym, którzy mówią, że trzeba ograniczać konsumpcję mięsa. A ja słyszałem od pani profesor Alice Stanton zupełnie inną opinię, że trzeba po prostu jeść w sposób wyważony, dostosowany do własnego organizmu, bo zmniejszenie, nadmierne zmniejszenie, redukcja konsumpcji mięsa może powodować zwłaszcza u dzieci dorastających u kobiet w ciąży, u osób chorych większe większą szkodę niż jedzenie nadmiernie.
Czyli możemy powiedzieć, że to, do czego niektórzy się odwołują, czyli liczby. Liczby dla niektórych stanowią taki niepodważalny argument w debatach, że nawet liczby dotyczące tego, jaka jest chociażby emisyjność produkcji mięsa, to one też nie do końca mogą być obiektywne.
Kiedyś słyszałem taką historię. Jedna pani była na wykładzie dwóch profesorów ekonomii, którzy mieli zupełnie inne poglądy, mówili o cyfrach, mówili o liczbach, o statystykach, ale zupełnie mieli przeciwstawne poglądy. I ta pani zapytała ale jak to jest możliwe, że macie zupełnie inne poglądy? Odpowiedź była. Ekonomia to nie jest nauka ścisła, to jest nauka społeczna. Tutaj jest podobnie.
No to właśnie rozmawiając o tym, że ta ekonomia i te liczby potrafią być relatywne, ten mityczny ślad węglowy, czyli metan, czyli dwutlenek węgla w kontekście produkcji mięsa. No, mówi się o tym, że ten ślad węglowy jest gigantyczny. Czy tak rzeczywiście jest, skoro rzeczywiście podważamy te dane? Jak to wygląda?
Tak się mówi. Natomiast to, co przytoczyłem na początku, według statystyk, które są dane, które są podane przez komisję, Parlament Europejski. Te gigantyczne cyfry, o których pani mówi, to jest tylko kilka procent w skali emisji Unii Europejskiej, to jest produkcji zwierzęcej, całej.
To gdzie jeszcze przerzucamy.
Gdzie generujemy ten.
Ton, Gdzie jeszcze mamy Przede.
Wszystkim gro To jest produkcja energii, której zużywamy ogromne ilości, produkcja różnych dóbr, które konsumujemy, transport, spalanie paliw, ogrzewanie i tak dalej, i tak dalej. Emitujemy ogromne ilości, tak pani mówi gazów cieplarnianych. Natomiast w produkcji zwierzęcej udział w całej tej, w całym bilansie w Unii Europejskiej jest kilkuprocentowy.
Wspomniał też pan o tym właśnie. Co ciekawe, że niejedzenie mięsa, właśnie niejedzenie mięsa przez niektórych jest ochroną naszej planety. Pan tutaj podaje kontrargument, że niejedzenie mięsa powoduje, że. Czyli właściwie jedzenie mięsa powoduje, że chronimy siebie samych. Czyli jak tutaj znaleźć ten złoty środek? Czy faktycznie ograniczanie jedzenia mięsa. Nie mówimy o wykluczaniu, ale ograniczanie faktycznie wpłynie na to, że my jako jednostki, bo tyle jesteśmy w stanie rzeczywiście zdziałać, taką mamy sprawczość, możemy pomóc naszej planecie.
Widziałem taki ciekawy slajd, który mówi, że ekwiwalent emisji, którą człowiek konsumując mięso przez cały rok, ona jest związana z tą produkcją mięsa, jest równoważny dla emisji jednego lotu z Rzymu do Brukseli i z powrotem. Więc może czasami zrezygnować z, nie wiem, dwóch samochodów w domu, Może pojechać autobusem albo nie lecieć na konferencję do Brukseli, tylko zrobić wideokonferencję. I mamy cały ślad węglowy z konsumpcji mięsa przez rok załatwiony. Bardzo ciekawą inicjatywę widziałem u Niemców, którzy stworzyli taki personalny kalkulator, w którym można sobie wrzucić, ile przejeżdżamy kilometrów rocznie, ile mamy samochodów w domu, jakie mamy zużycie paliw przy ogrzewaniu energii i tak dalej. Również ile jemy, czego jemy tak, żeby sobie obliczyć. Mój personalny kalkulator ile ja generuje przez moją konsumpcję, przez to, że funkcjonuję, ile generuje tego dwutlenku? No i tam wychodzi w tym bilansie, że to mięso to tylko kilka procent, to jest niewielki udział. Więc jeżeli ktoś dla swojego zdrowia i troski o planetę chciałby redukować emisję, to dużo większe rezerwy są gdzie indziej.
Właśnie, skąd Pana zdaniem jest taka. Nie wiem, czy to nie będzie za mocne słowo, ale użyję go. Taka nagonka na producentów hodowców mięsa, bo widzimy dosyć często dosyć drastyczne obrazy, kiedy rzeczywiście krowy są traktowane, mówiąc delikatnie, bardzo źle. I takie obrazy się niosą i jest ich całkiem sporo, właśnie w kontekście tematu produkcji mięsa. Skąd to się bierze? Czy rzeczywiście jest tak, że hodowcy bardzo wybiórczo dbają o dobrostan zwierząt?
To jest dobre pytanie. Skąd się to bierze? Ja nie korzystałem, ale jest taki program dla kierowców, którzy przekroczyli punkt albo są blisko przekroczenia limitu punktów. Oni idą na parę godzin oglądać filmy z wypadków samochodowych. To jest po to, żeby im zmienić sposób myślenia. Czy ktoś z nas na co dzień widzi te rozdarte na strzępy ciała na drodze? No nie. Jeżeli chodzi o dobrostan zwierząt, my jesteśmy w Polsce liderem, jeżeli chodzi o dobrostan. Największe nakłady ze wspólnej polityki rolnej idą dla rolników, którzy utrzymują bydło i inne zwierzęta w wysokim dobrostanie zwierząt. Rolnik czuje zwierzęta. Rolnik wie, że złe traktowanie zwierząt pogarsza też jego wynik ekonomiczny, więc jakby to musiałby być sadystą albo idiotą, żeby znęcać się nad zwierzętami. No, takich nie brakuje pewnie w żadnej społeczności. Zdarzają się pojedyncze przypadki, ale wyciąganie ich przed nawias, pokazywanie w kamerach, że proszę bardzo i uogólnianie, że tak robią wszyscy, to jest absolutnie nadużycie, To jest naciąganie. Dlaczego ktoś to robi? To jest dobre pytanie. Nie potrafię na nie odpowiedzieć, chociaż mam pewne przemyślenia, bo to jest tylko jeden z elementów takiej większej układanki.
Oskarżanie bydła, że jest krowa, to jest Planet killer. To jest zabójca planety. Kiedy jest to nieprawda, mówimy o dobrostanie. Mówimy o generalnie o szkodliwości jedzenia mięsa. Czyli aspekty etyczne również. Straszenie, że zaszkodzę sobie i tak dalej. Ta narracja już od paru lat jest i ona jest rosnąca. Pytanie kto ma w tym interes? A co pan.
Podejrzewa? Bo myślę, że ma Pan jakieś swoje przemyślenia w tym temacie.
Znaczy zabiegaliśmy od wielu lat o to, żeby źródła finansowania tych NGOsów, które tak aktywne są w tego typu kampaniach, żeby one były jawne. No, nie możemy się przebić, niestety nie znamy źródeł finansowania tych organizacji, no ale widać, że finansowanie jest dobre, bo tam są budżety wielomilionowe i jakby.
To powiedzieć mają paliwo dla tej, dla tej kampanii, dla tych kampanii. Widzimy też przełożenie tych głosów. Tak zwanych NGO sów czy organizacji pozarządowych. One się też komponują z polityką pewnych grup politycznych, które ten okres, kiedy wiceprzewodniczącym był pan Timmermans, to był okres próby takiego siłowego wdrażania Zielonego Ładu, strategii for, strategii od pola do stołu, gdzie właśnie produkcja zwierzęca była na celowniku i były próby ograniczania produkcji zwierzęcej. To się to jedno z drugim jakby się komponuje. No widać są jakieś siły, którym bardzo zależy na tym, żeby jednak tą produkcję zwierzęcą ograniczać, konsumpcję mięsa ograniczać. Pomysły typu podatek od mięsa. Ostatnio Duńczycy podobno zawarli kompromis, chociaż nie wiem, czy tam był tak naprawdę kompromis, że w 2030 roku rolnicy będą płacić podatek od emisji w produkcji zwierzęcej. Taki pomysł był Nowej Zelandii. Wycofano się z niego. Więc takie pomysły wracają co jakiś czas. Jest próba wmówienia nam, że produkcja bydła obciąża środowisko. Kiedy jest dokładnie odwrotnie. Jeżeli nie ma bydła, zaczynają się stepowieć pewne obszary. Mamy w Hiszpanii problemy pożarów między innymi spowodowane są tym, że tam zwierzęta przeżuwaczy nie chodzą.
Nie. Ta trawa szybko wysycha, jest łatwa do łatwopalna. No i potem mamy problemy. Według naukowców Dublin Declaration jest ponad 1100 naukowców, którzy podpisali. To jest grupa naukowców, którzy nie podzielają poglądów, że bydło przeżuwacze są szkodliwe. Oni uważają, że mają bardzo ważną rolę społeczną, bardzo ważną rolę dla środowiska. Też była ciekawa informacja od profesora z SGGW. On dotarł do danych, w których pokazał, że populacja bizonów, która była w Stanach Zjednoczonych i populacja krów, które są teraz, to są podobne populacje. Inaczej mówiąc, ta produkcja, którą dzisiaj mamy wołowiny w Stanach. Ona wcale nie. Tam nie ma większej liczby zwierząt niż były 200 lat temu, kiedy jeszcze tam człowieka białego człowieka jeszcze tam nie było. No przepraszam, dwieście lat temu już był, ale dwieście lat temu, kiedy jeszcze nie wystrzelano tych bizonów, było. Populacja była ogromna, emisja była podobna, planecie się nic nie działo.
Czyli właściwie na tę informację, że ta emisja jest bardzo duża, powinniśmy popatrzeć przez pryzmat tego, że ta informacja nie jest zerojedynkowa, że powinniśmy wejść głębiej, dowiedzieć się, co to dokładnie oznacza, co dokładnie oznacza produkcja na przykład metanu. Tak?
To znaczy, żeby była jasność ja się odnoszę do tych fake newsów, do tych takich przerysowanych informacji. Natomiast wiedząc, że opinia publiczna, konsumenci oczekują działań we wszystkich dziedzinach w kierunku kowania emisji, My takie działania podjęliśmy w 2017 roku. Przez 19 roku utworzyliśmy platformę zrównoważonej wołowiny. Tam wchodzą do tej platformy duże zakłady mięsne i prowadzą organizacje rolnicze. Pracujemy nad tym, nad programem rozwoju zrównoważonych metod produkcji. Jednym z aspektów jest dobrostan zwierząt. Jednym z aspektów jest redukowanie emisji poprzez praktyki w gospodarstwach rolnych, poprzez praktyki w zakładach mięsnych. Mieliśmy takie informacje, że w tę stronę będą szły trendy, że konsumenci będą potrzebować tego typu niskoemisyjnej wołowiny. Natomiast ze zdziwieniem zauważyłem Parę miesięcy temu trafiłem na coś, czego wcześniej nie zauważyłem obowiązek raportowania ESG na podstawie dyrektywy CSRD. To jest obowiązek dla dużych przedsiębiorstw, aby raportowały swój. To jest sprawozdanie pozafinansowe. Obowiązek sprawozdania finansowego. W ustawie o rachunkowości wchodzi nowy obowiązek od 1 stycznia przyszłego roku raportowania pozafinansowego tych swoich praktyk zrównoważonych, niskoemisyjnych, pokazywania według określonego schematu, jaki jest wkład tego przedsiębiorstwa, tego podmiotu w między innymi w ochronę planety i tak dalej.
Czy pana zdaniem to spowoduje rozwój tych przedsiębiorstw właśnie w takim kierunku?
To będzie game changer. To jest potężna zmiana, dlatego że czekaliśmy na to, kiedy konsumenci będą gotowi płacić za praktyki niskoemisyjne. Na razie nie są gotowi. Chcieliby, ale nie są jeszcze gotowi płacić więcej za takie produkty. Natomiast ta zmiana prawa, która już weszła, ona już obowiązuje. Spowoduje zmiany w bankach, w sieciach handlowych, dostawcach mięsa, mleka, przede wszystkim przetworów mlecznych. A dalej idąc w łańcuchu dostaw u rolników będą musieli się dostosowywać. Oczekiwania ze strony finansów będą rosnące, presja na redukcję emisji. Zresztą mieliśmy ostatnio takie spotkanie. Było też przedstawiciel Geronimo Martins. Mówiła, że oni mają zatwierdzony plan, swój plan redukcji emisji u siebie w sieci i no target jest 2050, zero emisji.
Czyli bardzo ambitne wyzwanie.
Bardzo ambitne wyzwanie.
Jakie ma szanse na realizację?
To nie ma takiego dużego znaczenia. W tym momencie znaczenie ma to, że będzie dążenie przez najbliższe lata do tego celu. Być może później nastąpi zmiana tego celu, ale najbliższe lata to będzie presja na dążenie do tego celu.
Czyli trochę wnioskiem z tego, co pan powiedział wcześniej, jest to, że konsumenci z jednej strony wymagają tego, żeby mięso było produkowane w sposób zrównoważony, ale z drugiej strony mają ograniczoną chęć, wolę bądź też możliwość do tego, żeby kupować mięso drożej. Więc mamy tutaj taki troszkę być może rozjazd, ale chciałabym do jednego wątku wrócić, dlatego, że owszem, rozumiem to, co Pan mówi, że te obrazy męczonych zwierząt są wycinkiem, być może promilem tego, co się faktycznie dzieje wśród hodowców, ale jednak zdarzają się takie rzeczy. Czy jakoś się na to reaguje, czy jakoś szuka się potem tych przypadków, gdzie faktycznie hodowcy męczyli swoje zwierzęta z różnych powodów, tak żeby zapobiegać takim sytuacjom na przyszłość.
Znaczy absolutnie się takie przypadki piętnuje. I jeżeli u nas widzimy takie przypadki, czy że w rzeźni, czy w transporcie, czy w gospodarstwie nastąpiły takie przypadki, takie osoby są piętnowane. Nie ma tolerancji w branży dla takich zachowań, bo to psuje reputację całej branży. Nam zależy na tym, żeby dostrzegano to, co robimy pozytywnego, a pojedyncze przypadki, które psują ten obraz, są dla nas szkodliwe. Nie ma tolerancji. Te osoby są. źle oceniane, odcinamy się.
Od nich bardzo mocno. Nakładane są regulacje, takie bardzo ścisłe regulacje na hodowców, na producentów mięsa. Unia Europejska też określa, w jaki sposób zwierzęta powinny być zabijane, tak żeby to było robione w sposób humanitarny, żeby zwierzęta najmniej cierpiały. Czy to są prawdziwe informacje, że w Polsce te przepisy zostały jeszcze zaostrzone jako inicjatywa polska, żeby zwierzęta były traktowane jeszcze lepiej niż Unia Europejska zaleca?
Tu jest troszkę nieporozumienie, jeśli chodzi o reguły dotyczące dobrostanu zwierząt w rzeźniach. To w Polsce obowiązują reguły, które są w Unii Europejskiej. To gdzie to pole, w którym poszliśmy dalej i mamy politykę bardziej taką pro prozwierzęcą, pro dobrostanową. To jest program rozwoju obszarów wiejskich. To się nazywa teraz Krajowy Plan Strategiczny. Tam idą bardzo duże środki, nakłady na motywowanie rolników, aby poprawiali dobrostan ponad wymagany przez Unię. Czyli spełniona jest. Wszyscy spełniają normy, które są obowiązkowe, ale premie są dla tych rolników, którzy robią jeszcze więcej. Na przykład zostawiają więcej przestrzeni tym zwierzętom stosują wygodną, wygodną ściółkę dla tych zwierząt. I tak dalej, i tak dalej. Tu jesteśmy liderem. To, jak.
Wygląda dbanie o dobrostan zwierząt w Polsce na tle chociażby właśnie Unii Europejskiej?
Myślę, że jesteśmy liderem, jeśli chodzi o te wysiłki w kierunku lepszego dobrostanu ponadstandardowego. Nasi rolnicy, tak jak powiedziałem wcześniej, my mamy małe gospodarstwa, u nas dominują. Średnia obsada zwierząt to jest kilkanaście sztuk bydła w gospodarstwie i te zwierzęta są zaopiekowane. Rolnik wie, że jeżeli zwierzęta są w złych warunkach, źle się czują, nie przyrastają, nie ma efektów Ekonomicznych. Tak jak wcześniej powiedziałem, to nie wynika z. No, można tak brutalnie powiedzieć, że nie wynika to z wielkiej empatii, po prostu z rachunku ekonomicznego. Można by tak powiedzieć, ale to nie do końca jest tak, bo jednak rolnicy, którzy ze zwierzętami funkcjonują na co dzień, oni są jednak zżyci z tymi, z tym bydłem, źle też znoszą te transporty, kiedy trzeba te zwierzęta już oddać. Mamy. Myślę, że możemy być dumni z naszych rolników, którzy wkładają dużo serca w tą produkcję.
Właśnie jak wygląda ta jakość mięsa polskiego? Właśnie chociażby na tle mięsa europejskiego albo też mięsa światowego.
Dotknęła pani tematu, którym, który mnie męczy, że tak powiem, od wielu lat realizowaliśmy, realizowaliśmy projekt badawczy w latach 2009 2015. Tam między innymi z czego on wynikał, z czego wynikała potrzeba tego projektu badawczego? Z tego, że Amerykanie potrafią bardzo dobrze zarządzać jakością kulinarną mięsa. Ich jakość mięsa jest bardzo wyrównana na półce. Jeżeli konsument kupuje dzisiaj i jutro, pojutrze. To jest ta sama jakość. Za każdym razem w Polsce jest duża różnica. Duże różnice są w jakości. Dzisiaj możemy trafić bardzo dobry kawałek mięsa. Jutro może być różnie. Mówimy o wołowinie. Z czego to wynika? No więc właśnie to było pytanie, kiedy ten projekt badawczy był pisany i kiedy był uruchomiony. Zaprosiliśmy Australijczyków do tego projektu. Jesteśmy w trakcie dopracowywania w tej chwili narzędzi dla zakładów mięsnych, które pomogą im zarządzać jakością kulinarną. Dzisiaj nie mają takich dostępnych narzędzi systemu zarządzania jakością kulinarną. Mam nadzieję, że w przyszłym roku pierwsze zakłady wejdą w takie rozwiązania i ta jakość się jeszcze poprawi. Dzisiaj są to takie proste metody. Na podstawie poziomu marmurkowatości na przykład się ocenia jakość mięsa tylko na tej podstawie, co jest też dobrym wskaźnikiem.
My na przykład mamy sukcesy w eksporcie tak zwanych jałówek marmurkowatych, tłustych jałówek. One idą na południe Europy, tam są świetnie sprzedają. Tutaj te ceny już są bardzo atrakcyjne dla rolników. Jest to dzięki temu, że jakość kulinarna tego właśnie tego mięsa jest wysoka, jest wyższa niż z innych, na przykład mięsa z buraków. Więc te procesy się toczą. Poprawiamy jakość kulinarną wołowiny w Polsce i będziemy ją dalej poprawiać. Będzie coraz lepsza. Jest już niezła, ale będzie jeszcze znacznie lepsza.
Czy jest, czy dopiero będzie naszym takim produktem eksportowym, z którego możemy być dumni i którym możemy się chwalić?
Dzisiaj ten segment mięso z jałówek jest mięsem kulinarnym. Trafia do restauracji, trafia do klientów, którzy mają wysublimowane kubki smakowe i ocenę. Reszta wołowiny idzie bardziej w kanale HoreCA, takim na przetwórstwo na bardziej no name. Te prace, które w tej chwili już są dokonywane, żeby jeszcze bardziej poprawić jakość polskiej wołowiny, one już owocują tym, że łatwiej jest nam jako konsumentom kupić dobrą wołowinę. Łatwiej niż 10 lat temu na przykład. Ale ona będzie. Będzie jeszcze lepsza. Będziemy też tę wołowinę. Rozwijamy sprzedaż w systemie jakości, tak żeby pod kątem bezpieczeństwa sieci handlowych. Co do właśnie tych aspektów dobrostanowych, żeby to było udokumentowane, bo mimo że rolnicy produkują w taki sposób, to jednak sieci oczekują udokumentowania certyfikacji, pewnych potwierdzeń, że ta, która do nich trafia w łańcuchu dostaw ona jest na pewno ekologiczna. To jest dobry przykład, bo mamy wołowinę ekologiczną. Jest pogląd, że Polska generalnie produkuje ekologiczną żywność, bo mamy rozdrobnione rolnictwo i tak dalej.
Domyślnie. Domyślnie.
Domyślnie. Ile tylko mamy procent niewielki produkcji certyfikowanej, ekologicznej i ta ma potwierdzoną tę właściwość ekologiczną, reszta nie. Tu jest podobnie.
Czyli możemy powiedzieć, że ten obszar bardzo mocno się rozwija i jeżeli chodzi o jakość, to idzie ku dobremu. Jesteśmy na etapie rozwijania tego obszaru.
Jest dobrze, a będzie lepiej.
Okej, to jest pozytywna myśl. Na stronie Rady Sektora Wołowiny czytamy, że polska wołowina w kraju i na rynkach europejskich jest mało rozpoznawalna i nie ma reputacji wołowiny wysokiej jakości. Czy my dzisiaj coś robimy, żeby tą wołowinę promować? To, co.
Powiedziałem wcześniej o tych jałówkach tego ubijemy 17%, bo są na poziomie jałówek, są na poziomie 17%. Z tego część nie całość, tylko część to jest ta wołowina o charakterystyce właśnie, która sama się promuje. Inaczej mówiąc nie musimy jej promować. W łańcuchu dostaw doceniono tę wołowinę. To trwało. Proces trwał lata, ale został rynek rozpoznany. Konsumenci zaakceptowali odbiorcy, zaakceptowali, doceniają tę jakość. Uważają, że warto za to zapłacić wyższą cenę. Jeżeli chodzi o promocję, ja mam tutaj taki pogląd. Jeżeli chodzi o wołowinę, najpierw trzeba zapewnić powtarzalną jakość. Dopiero wtedy można kłaść nakłady na promocję. Jeżeli produkt jest wysokiej jakości i przynajmniej wysokiej jakości, w wysokim stopniu spełnia wymagania konsumenta. Bo konsumenci też są różni, mają różne wymagania. Jedni chcą wołowinę chudą, inni chcą wołowinę marmurkowatą. Więc trzeba w te segmenty odpowiednio dopasować tę wołowinę. Jeżeli ona jest, ma dobrą relację jakości do ceny i konsument potrafi rozpoznać następnym razem, że to jest ta sama, to konsument będzie sam po prostu powtarzał zakupy. Ona się będzie promowała sama.
I to jest pierwszy warunek, który trzeba spełnić. I nad tym pracujemy bardzo mocno. Na to trzeba nałożyć potem działania informacyjne, bo jest o czym informować. Więc w tej chwili te działania, które prowadzimy, to po pierwsze ustabilizowanie, wystandaryzowanie partii, które idą na rynek, żeby odbiorcy mieli zaufanie do standardu. I na to nałożone akcje informacyjne dzisiaj się skupiamy głównie na na rynkach krajów trzecich. Tam staramy się prezentować naszą ofertę również w Unii Europejskiej. Na targach występujemy, pokazujemy naszą ofertę w Polsce. Trzeba pamiętać, że nakłady, jakie mamy, składki, które mamy, to nie są duże budżety, to są budżet. Cały budżet promocji wołowiny to jest 10 milionów złotych. Jak popatrzymy na budżety Biedronki czy Lidla, to są sięgające miliarda złotych. Nakłady na promocję tych sieci. Więc z tym niewiele można zrobić na miarę tych skromnych środków. Wydaje mi się, że robimy dużo. Cieszymy się też, że wołowina w burgerach stała się modna, że w ogóle wołowina stała się modna też w kampaniach sieci GSM czy innych. Ona się pojawia w reklamach i to nas bardzo cieszy i staje się synonimem takiej luksusowej żywności.
Rolnicy dostarczają, tak jak pan powiedział, coraz lepszy, nazwijmy to bardzo, bardzo wprost produkt. Z jakimi wyzwaniami Największymi wyzwaniami mierzy się dzisiaj polski hodowca bydła.
Hodowcy walczą o opłacalność produkcji. W naszym przekonaniu jest jeszcze sporo do zrobienia, jeżeli chodzi o umiejętności i wiedzę, doświadczenie rolników. Oni mają duże doświadczenie w pewnych aspektach. Jeżeli chodzi o dobre bilansowanie żywienia, to tutaj są jeszcze rezerwy, spore rezerwy. Można też dalej jeszcze poprawiać dobrostan. To są rozwiązania typu wentylacja typu klima, klimatyzacja, ale to są pewne formy takiego, takiego, takie przeróbek pomieszczeń, żeby zwierzęta miał jeszcze wyższy komfort, komfort funkcjonowania w takich obiektach są kwestia wybiegów, doinwestowania, więc te środki, które pojawiły się na dobrostan zwierząt, też wywołały pewne pewien ruch wśród rolników, którzy inwestują w tej chwili, aby dostosować się do tych nowych, do korzystania z tych środków, które są do wzięcia, o ile się spełni dodatkowe, dodatkowe wymagania u siebie, więc ten proces się toczy. Jakie są wyzwania? No, tych wyzwań jest troszkę, ale może są bardziej branżowe. Ja nie wiem, na ile konsumentów może to interesować, bo to jest też relacja, duży udział mamy pośredników w skupie bydła. Mamy problemy z jakby troszkę ze zbudowaniem zaufania między zakładami a rolnikami.
Rolnicy nie do końca ufają, że te rozliczenia są klarowne, transparentne. Takich przypadków jest trochę i mamy też różne incydenty. Rolnicy też mają, znaczy czekają ich pewne wyzwania, których oni jeszcze nie widzą. To znaczy to raportowanie ESG, o którym wspomniałem, to jest coś, co będzie wywierało presję na nich, ale czego oni jeszcze nie widzą, Nie czują. Kiedy mówi się o emisji z rolnikami, to oni się uśmiechają, bo to jest w ogóle abstrakcja. To w ogóle jak to mierzyć, o czym my mówimy? To są jakieś wymysły. Natomiast niestety to się będzie przekładało na presję w łańcuchu dostaw. Oni jeszcze tego nie czują, ale to to będzie. To będzie nadchodzić.
Ten brak zaufania to też mniejsza efektywność. A ten brak zaufania to jest taka nasza polska rzecz. Czy to jest po prostu kwestia tego, że faktycznie są podstawy ku temu, żeby tego zaufania nie mieć?
To jest trudny rynek i te problemy są na każdym rynku. Są pewne rozwiązania, na przykład w krajach anglosaskich to są tak zwane to się nazywa mart, to jest miejsce, gdzie odbywają się aukcje. Wtedy rynek jest bardziej transparentny. Inaczej mówiąc, wszyscy widzą, co się sprzedaje i za jaką cenę się sprzedaje. I tam nie ma wiele miejsca na brak zaufania, bo my jesteśmy.
Gotowi na takie rozwiązania, taką transparentność.
Tam rolnicy dostali spore wsparcie, też tradycyjnie tak to się odbywało. Dostali też wsparcie w ramach różnych programów. U nas nie było gotowości na tego rodzaju wsparcie dla takich inicjatyw. Ten handel u nas się odbywa nieco inaczej, ale problem z zaufaniem jest generalnie w każdym, w każdym kraju. To jest. To jest. To jest trudny rynek.
Rozumiem to. I tak się też jeszcze zastanawiam. Wspomniał pan o tych dopłatach do dobrostanu, o dbaniu o dobrostan. To jest inicjatywa rządu, który przeznacza odpowiednie środki na to. Żeby zachęcić rolników do tego, żeby dbali o bydło bardziej. Generalnie uważa pan, że rząd wspiera hodowców bydła? Czy więcej jest dla nich tych ograniczeń, które powodują, że i tak ciężka branża staje się jeszcze cięższą na co dzień?
Rząd tutaj ma niewiele do powiedzenia, ponieważ dyrektywy płyną z Brukseli. Ograniczenia płyną z Brukseli i jeśli chodzi o ten program, o którym mówimy, to jest nie tyle wsparcie od rządu, co te programy są finansowane w ramach wspólnej, wspólnej polityki rolnej. Czyli reguły gry są określone przez Wspólnotę Europejską. Tutaj chciałbym podziękować panu komisarzowi Januszowi Wojciechowskiemu, który zabiegał o to, aby dobrostan zwierząt był jednym z działań w eko schematach, czyli eko schematy. To jest ta forma, w której rolnicy dobrowolnie mogą się dostosować do pewnych wymagań i tych prośrodowiskowych i za to dostać pewną rekompensatę poniesionych kosztów. Była dyskusja na poziomie Unii Europejskiej, czy dobrostan zwierząt może być takim eko schematem. Tutaj pan komisarz Wojciechowski zabiegał o to i skutecznie, że może być Polska skorzystała z tej możliwości i w ramach Krajowego Planu Strategicznego takie środki, głównie finansowane z Brukseli, ale z częścią Polski też one są realizowane, więc jest to, jeżeli chodzi o ograniczenia z kolei, które wzbudzały protesty rolników, czyli na przykład zmuszanie do ugrupowania do wyłączania części gruntów z produkcji rolnej, no to były pomysły, pomysły Brukseli, która się wycofała z tych z części tych rozwiązań.
No, zobaczymy, jak będzie. Nowa komisja się formułuje, w tej chwili będzie nowa komisja, zobaczymy, jaka będzie polityka na kolejne pięć lat, na jakie.
Największe zmiany Pan liczy, jeżeli chodzi o Zielony Ład? Bo ten, który znamy do tej pory, to jest taki zielony ład, który budzi bardzo dużo kontrowersji właściwie w całej branży rolnej. Dla każdego z innego powodu. Co powinno się w nim znaleźć, żeby był to Zielony Ład przychylny producentom mięsa?
Zbieram myśli, żeby pani odpowiedzieć na to pytanie, dlatego że. Kiedyś przekonywałem kolegów do tego, żeby skupili się nie na Zielonym Ładzie, tylko na Krajowym Planie Strategicznym, który był formułowany, bo wtedy te szczegółowe zapisy były. A co do Zielonego Ładu uważałem, że ja patrzyłem na Zielony Ład w taki sposób, że z pewnych rozwiązań można skorzystać. One mogą być korzystne dla rolników. I na tym się skupiałem. Wtedy, kiedy był Krajowy Plan Strategiczny, negocjowany był ustalany. Sama protesty rolników wobec Zielonego Ładu biorą się stąd, że w Zielonym Ładzie pojawiły się też nakazy, próby zmuszenia rolników do pewnych zachowań. I ta część Zielonego Ładu jest absolutnie nie do akceptacji. Ja. oczekiwałbym od Zielonego Ładu, że on się skupi na tych zachętach finansowych do pewnych zachowań, do tych zrównoważonych praktyk, a wyłączone zostaną te przymusy, które się tam pojawiły, takie jak na przykład ugorowanie czy pomysły. No, już nie będę rozwijał w tej chwili, bo to nie ma takiego znaczenia. Nowy Zielony Ład powinien skupić się na zachęcaniu rolników do prośrodowiskowych zachowań.
Poprawa dobrostanu zwierząt, poprawa w kierunku ochrony klimatu, poprawa jakości gleby, poprawa tak, żeby te miały kierunek rolnictwa regeneratywnego. Jest wiele tych trendów, które można wzmocnić, zachęcić rolników, żeby szli w określonym kierunku, a nie ich do tego zmuszać poprzez zakazy, nakazy co do produkcji zwierzęcej. Poprzedni Zielony Ład. W zasadzie może nie tyle Zielony Ład, co polityka, Część Zielonego Ładu, polityka farm, czyli od pola do stołu. Tam się znalazły takie zapisy. Że w ramach przeglądu Polityki promocji Komisja będzie wspierała produkcję zwierzęcą, produkcję mięsa metodami zrównoważonymi i niskoemisyjnymi. Oryginalnie tam tego zdania miało nie być. Miało być napisane, że komisja zakaże promocji mięsa. To jest półroczny.
Zapis.
Znaczy mówię o tym z pełną odpowiedzialnością, ponieważ mieliśmy najpierw nieformalne przecieki tydzień przed publikacją, że jest taka próba. Tam się Hiszpanie bardzo mocno uaktywnili i broniliśmy tego. Ale potem pani Spurek, zaraz po opublikowaniu pani poseł Spurek napisała na Twitterze do komisarza Wojciechowskiego, że nie tak miało być. Miał być zakaz. Więc jakby ta informacja, że miał być zakaz, wypłynęła też w przestrzeni publicznej. Od pani poseł Spurek. Ta polityka, która jest teraz mamy opracowany raport grupy ekspertów na prośbę pani komisarz van der Leyen. Raport 29 ekspertów plus profesor, który tym kierował. i tam wyraźnie widać trend próby kontynuowania presji na produkcję, na konsumpcję mięsa, na produkcję zwierzęcą. I to nam się nie podoba. Uważamy, że nie można administracyjnie ludzi zmuszać do pewnych zachowań. Oni powinni być bardziej edukowani. Ale to jest problem. Digit To jest problem komisji do spraw zdrowia, aby dbała o to, żeby konsumenci umieli swoją dietę właściwie skomponować z dobrych surowców, dobrych komponentów. A rolą rolników całego łańcucha dostaw żywności jest, aby ta żywność była bezpieczna, żeby miała wysoką wartość odżywczą i żeby była dostępna łatwo.
A w tym dokumencie i poprzednie próby przez pana przewodniczącego Timmermansa to była próba zmuszenia nas do zmiany podejścia do rolnictwa. Rolnictwo miało swoje środki inwestować w edukację konsumentów, żeby z rozwagą używali zdrowych produktów rolnych, bo nieostrożne Używanie tych produktów może powodować problemy zdrowotne. Ja nie widziałem takich pomysłów na przykład dla przemysłu samochodowego, żeby się skupili na kierowcach, którzy potrafią potrącić na przejściu dla pieszych, rozmawiając przez komórkę jakiegoś tam pieszego. Jakby nie było pomysłu, żeby przemysł samochodowy zaczął organizować szkolenia dla dla pieszych, aby właściwie chodzili i dla tych kierowców, żeby właściwie używali samochodu. A tutaj takie pomysły były i one się pojawiły znowu w tym raporcie oczekuję, że tego raportu, że ten raport będzie odrzucony przez środowisko rolników z tych właśnie względów i że komisja wycofa się z takich siłowych rozwiązań, gdzie zmusza się rolników poprzez zmianę prawa do pewnych zachowań. Trzeba zachęcać, trzeba dbać o to, żeby ten łańcuch dostaw był bardziej zrównoważony, żeby zrównoważony. Czyli mamy filar ekonomiczny prośrodowiskowe i prospołeczny. Ale trzeba pamiętać, że jak z tych ogólnych założeń pójdziemy do pojedynczego przedsiębiorstwa pojedynczego rolnika, to u niego hasło zrównoważone opiera się na tym pierwszym filarze ekonomicznym.
On musi zarabiać, żeby trwać, żeby rodzinę wykarmić, żeby utrzymać, to on musi zarabiać, więc wszystkie inne obciążenia powinny być mu rekompensowane tak, aby rachunek ekonomiczny się zgadzał.
Tak dochodzę do końca naszej rozmowy. Dochodzę do dwóch głównych wniosków na podstawie tego, o czym Pan mówił. Jedno to jest to, że każda z grup to znaczy zarówno osoby, które słyszą o tym, że branża jest mało ekologiczna, o tym, że hodowcy męczą krowy, jak i druga strona, czyli właśnie hodowcy, że wydaje mi się, że wszyscy mają wspólny cel, to znaczy da się ze sobą współpracować, tylko trzeba chcieć się zrozumieć i trzeba się chcieć usłyszeć. I to prowadzi mnie do tego drugiego wniosku. To znaczy, że na te tę informację to, co pan powiedział na początku, że nawet na dane naukowe powinniśmy patrzeć krytycznie, czyli nawet liczby, dane, procenty, te wszystkie kilogramy w przeliczeniu na produkcję, na jednego człowieka, ile to jest kilogramów CO2, że to wszystko jest relatywne też dla naszych widzów. To jest taka zachęta do obejrzenia odcinka z Marią Mazurkiewicz, która mówiła o dezinformacji, bo myślę, że to jest bardzo ważny wątek w kontekście tego, co słyszymy na temat branży mięsnej, na temat producentów, ponieważ to, co pan powiedział, są pewne uchybienia.
Są hodowcy, którzy zachowują się, mówiąc delikatnie, nieetycznie, ale jednak być może tu stawiam taką hipotezę jest w nas za mało chęci do tego, żeby poznać tę branżę. Jaka ona jest naprawdę, jak wygląda rzeczywistość hodowcy, jakim regulacjom jest poddawany. I może faktycznie więcej zachęt, więcej edukacji, więcej innowacji niż narzucania takiej woli.
Proszę zobaczyć, że chodząc po Warszawie ja się czuję bezpiecznie. Pan się też pewnie czuje bezpiecznie. W zasadzie Polska jest wspaniałym krajem, gdzie ludzie są pracowici, gdzie są sympatyczni, No może są niektórzy niesympatyczni, ale generalnie mamy, mamy społeczeństwo, które się świetnie rozwija, jest fantastyczne. Ale możemy wyciągnąć z tego, z tej populacji trochę złodziei, trochę bandytów i zacząć na nich rzucać światło. I tak powtarzać przez najbliższy rok codziennie, że tak wygląda przeciętny Polak. Jaki obraz dostaniemy na końcu? Ja myślę, że.
To retoryczne pytanie jest piękną puentą tej rozmowy. A ja bardzo ponownie bardzo Was zachęcam do tego, żebyście wszystkie informacje, które dostajecie, a szczególnie takie, które powodują w Was niepokój, smutek, rozdrażnienie. Żeby się takie informacje sprawdzali dwa albo trzy razy i weryfikowali faktycznie jak to wygląda. Na tyle, na ile możecie, żebyście to weryfikowali, bo dzięki temu sami być może będziecie spokojniejsi, ale przede wszystkim te potencjalne antagonizmy, które mogą tworzyć się pomiędzy nami konsumentami a hodowcami, rolnikami być może będą mniejsze, a może z czasem, jak się lepiej zrozumiemy, będą znikać. Bardzo Panu dziękuję za za tę rozmowę. Moim gościem był pan Jerzy Wierzbicki, prezes Polskiego Zrzeszenia Producentów Bydła Mięsnego. A ja Was zachęcam do tego, żebyście nas oglądali na YouTubie Co czwartek o godzinie 15 mamy dla Was zupełnie nowy odcinek. Możecie też nas słuchać na platformach streamingowych, jeżeli chcecie nas słuchać na polu, w aucie, w drodze, na zakupach bądź ćwicząc i tam się możemy zobaczyć. Tam czekamy na Wasze komentarze. A ja Wam bardzo dziękuję.
Nazywam się Magda Urbaniak, a to była Agromania.