Dyskusja pomiędzy zwolennikami nówek i klasyków rozpoczyna się od nowa za każdym razem, gdy ktoś skrytykuje nowy ciągnik. I odwrotnie. Pojawiają się kategoryczne opinie i emocje. Wynik tego sporu może być zero-jedynkowy. Która maszyna wygrywa?
Są ciągniki, które same w sobie są legendą. Każdy, kto miał do czynienia ze starymi maszynami wie, o czym mówię. One mają duszę. I kawał historii zamknięty pod maską. Charakterystyczny ryk silnika, który rozpozna każdy amator tego typu motoryzacji. Całe nadwozie, kabina, układ lamp, skrzynia biegów. Wszystko ma swoje miejsce, zaprojektowane dziesięciolecia temu. Są osoby, które będą pieczołowicie odtwarzać ich budowę. Nawet wtedy, kiedy maszyna wymaga gruntownego odrestaurowania. Inni będą próbować dodać coś od siebie, by nadać mu indywidualny wygląd.
Pewne jest, że za starymi modelami Ursusa, Zetora, Belarusa, nawet John Deera stoi wiele lat wiernego służenia w polu. Często – bardzo mało awaryjnego służenia. Przez ten czas konkretne serie, marki i modele zasłużyły sobie na szacunek użytkowników. Tego nie osiąga się, w rok, dwa, nawet w dekadę. Tu potrzeba zdecydowanie więcej: czasu, oryginalności, pracy, oddania. Nie dziwię się więc kiedy widzę osoby stojące murem za starszymi (i po prostu starymi) ciągnikami. Ciągniki, jakie produkowane były 30, 40 czy nawet 50 lat temu były i nie wrócą. Ale czy to na pewno coś złego?
Nowe ciągniki, te które obecnie możemy kupić u Dilerów to kompletnie inna bajka. Klimatyzacja, zwiększona widoczność, hydrauliczne fotele, wspomaganie kierownicy, czasem dodatkowe monitory i automatyczna skrzynia biegów. To tylko kilka rzeczy jakie zmieniły się w ciągnikach przez ostatnie lata. Owszem, ewentualna naprawa jest dużo bardziej skomplikowana a sam przegląd potrafi kosztować krocie. Nasuwa mi się jednak pytanie – czy naprawdę źle się jeździ, kiedy 200-konnego olbrzyma kieruje się lekko jak hulajnogę a mimo upału na dworze w kabinie jest całkiem znośnie?
Póki co, tak obiektywnie – długie godziny w słońcu na pewno zmęczą nas mniej w nowym Majorze niż w słynnym Bocianie. Mniej nas wytrząsie, a może i nawet zagra coś w radio? Zgadzam się, że to młodziaki bez charakteru wyrobionego w pracy. Jeszcze! Za kilka lat wyrobią się lub/i przejdą pod skrzydła amatorów maszyn starszej daty. A póki co, stworzone zostały, by ułatwiać, usprawniać i czynić pracę rolnika lżejszą.
Nie ma złych i lepszych ciągników jeśli chodzi o datę produkcji. Są takie, które pracują i takie, które są awaryjne. Takie, na które możemy sobie pozwolić i takie, które są poza naszym zasięgiem finansowym.
Za starymi modelami przemawia barwna historia, liczne osiągnięcia na przestrzeni dziesięcioleci, niezawodność i przywiązanie. Nowe dają nam większy komfort jazdy (wprost proporcjonalnie do rachunków za tężę ;), lekkość prowadzenia, wydajność i lans na dzielnicy. Tak naprawdę, każdy ma indywidualne, sobie znane powody dla których obstaje za swoim konkretnym ciągnikiem. Jazda każdym z nich dostarcza wielu emocji. A każdy niech wybierze takie, jakie mu odpowiadają.
Która maszyna zatem wygrywa? Dla każdego jego ukochana!
Zdj. główne: Piotr Niemczyk