Na chwilę tak. Powiem Wam, dlaczego.
Ten rower to nie jest zwykły rower. E-bike to hybryda. Posiada silnik elektryczny i wszystkie cechy tradycyjnego jednośladu. W rowerze zainstalowano akumulator litowo-jonowy o pojemności 10 Ah. Pełne ładowanie trwa około 6 godzin i pozwala na przejechanie 45 kilometrów. Energia elektryczna kierowana jest z niego do bezszczotkowego silnika o mocy 250 W. Jak wygląda jazda w praktyce? Kiedy zaczynasz pedałować, rower dostaje turbo kopa. Ten mały silniczek czyni cuda.
Miałam przyjemność przez kilka tygodni testować ten ciekawy wynalazek. Przyznaję, że jazda jest naprawdę wygodna. Oprócz silnika, który ułatwia jazdę, kiedy chcę podjechać pod górę lub po prostu odpocząć, genialne są tu opony. Szerokie i odpowiednio grube, pozwalają na pokonanie terenów piaszczystych i podjazd pod górę (do pracy dojeżdżam przez estakadę więc mogło się to przydać). Dobrym i bardzo wygodnym rozwiązaniem jest możliwość składania roweru na pół -w takiej formie z resztą do mnie przyjechał. Jeśli musicie go przetransportować na dalszym odcinku – do bagażnika kombi zmieści się bez problemu. Przerzutki przechodzą gładko, a gdy połączy się moc napędu nóg z kopem jaki daje silnik, jazda e-bike’em była dla mnie doświadczeniem zupełnie nowym, ale bardzo sympatycznym. I przede wszystkim, wygodnym.
Słowem, gdybyście chcieli na chwilę przesiąść się zza kierownicy ciągnika i zażyć ruchu na świeżym powietrzu (nie rozstając się z marką rolniczą) – e-bike jest tu rozwiązaniem.
PS Drogi New Hollandzie – moje urodziny są niedługo. Gdybyście zastanawiali się, co mi wysłać – możecie spokojnie ponownie wysłać e-bike. Tym razem może na zawsze? 😀